poniedziałek, 5 maja 2014

Numer 22

Słyszałam głosy, harmonijne, wiele połączonych w jedno, jak chór. Powoli otwierałam oczy, była noc, zauważyłam to widząc gwiazdy na niebie. Rozglądałam się wokół próbując się zorientować, co się dzieje. Po chwili podeszła do mnie babcia.
-Babciu? - Zapytałam słabym głosem, ona przyniosła mi szklankę, wypełniona było czerwoną, ciemną krwią. Po jej gestach można było zrozumieć to, że muszę ją wypić. Gdy to uczyniłam głosy zamilkły. Poczułam, gdy ktoś podnosi mnie za ramiona.
-Czy się udało? - Za mną rozbrzmiał niski, ciepły głos. Wzdrygnęłam się lekko i obróciłam się, dobrze pamiętałam ten głos, Damon stał teraz przede mną patrząc na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.
-Drogie dziecko, nienawidzę tych stworzeń, ale on dba o ciebie – powiedziała Ana, ja jednak zaprzeczająco pokiwałam głową.
-Zostawił mnie babciu, po prostu mnie zostawił – ruszyłam w stronę domu, on wiedział, że zatrzymywanie mnie nie ma sensu. Rzuciłam się na łóżko i po prostu płakałam, to było dla mnie za dużo. W sumie wiele razy to sobie powtarzałam ostatnimi czasy. Usłyszałam kroki i dźwięk naciskanej klamki. Obróciłam się twarzą do ściany i narzuciłam szybko na siebie kołdrę.
-Jordan – głos Damona rozbrzmiał w mojej głowie. Próbowałam się uspokoić, nie mogłam mu pokazać, że działa na mnie.
-Odejdź – mój głos jednak się łamał, poczułam dłoń na swoim ramieniu. Przy nim coraz mniej miałam sił by się opierać.
-Powinnaś dowiedzieć się wszystkiego, co się teraz będzie działo – Damon starał się mówić spokojnie, obróciłam się z wrogim spojrzeniem.
-Wiesz, co się teraz będzie działo? Wyjdziesz stąd i nie będę cię widzieć tak jak przez ostatnie miesiące. Wydaje mi się, że byłeś wtedy szczęśliwszy – spojrzałam na niego z pogardą, coraz trudniej przychodziło mi trzymanie dystansu. Spojrzałam w jego błękitne oczy, były teraz przepełnione smutkiem,. Przecież mu się należało, to, co zrobił, wyjechał.
-Zostawiłeś mnie – ostatnią myśl wypowiedziałam nieświadomie na głos. Szybko odwróciłam wzrok, by nie patrzeć na niego.
-Jordan... Wyjechałem, bo nie chciałem byś cierpiała przeze mnie, lepiej by było dla ciebie jakbyś posłuchała matki, jestem zły – powiedział próbując dotknąć mojego ramienia.
-Skąd ty wiesz, co jest dla mnie dobre, co?! Może lepiej będzie jak sama będę o tym decydować! Byliśmy razem, kazałeś mi tu przyjechać, a ciebie już dwa dni później w Mystic falls nie było! Dwa dni, tyle znaczył dla ciebie nasz związek i moja miłość! - Podniosłam się z nerwów z łóżka, Damon też wstał.
-Kochałem cię i będę cię kochał – patrzył na mnie. Nie zmięknij Jordan, nie zmięknij proszę cię.
-Wcale o mnie nie myślisz! Wiesz jak się czułam jak się dowiedziałam, że wyjechałeś? Wyrzuciłeś mnie ze swojego życia w tak perfidny sposób! - Damon nic nie odpowiedział, podszedł bliżej i pocałował mnie ujmując w swoje dłonie moją twarz. Jego usta, tak dawno nie czułam ich smaku, delikatności. Nie, tak nie może być! Opanuj się kobieto on cię zostawił na tyle miesięcy! Odepchnęłam go, lecz teraz byłam dużo słabsza od niego i tylko delikatnie się odsunął.
-Nigdy nie wyrzuciłem cię ze swojego życia, Jordan dalej cię kocham – słowa Damona były szczere, wiedziałam, że nie chce mnie okłamać, mimo to byłam dalej wściekła.
-Nie? Ile miałeś kobiet jak wyjechałeś? Z iloma się przespałeś? Nie uwierzę ci jak mi powiesz, że z żadną, oboje wiemy, że akurat ty nie dałbyś rady – warknęłam, chyba uderzyłam w czuły punkt. Odsunął się znacznie ode mnie.
-Przekazałem wszystko, co wiem Scottowi, jakbyś chciała Bonnie zaoferowała, że ci pomoże – powiedział smutno na odchodne, po czym wyszedł z pokoju. Osunęłam się na ziemię, a łzy płynęły mi strumieniami po policzkach. Serce i rozum przez całą tą rozmowę tak bardzo walczyły ze sobą. Wiedziałam, że nie mogę sobie odpuścić, zranił mnie, ale tak bardzo chciałam poczuć jego miłość, jego dotyk, pocałunki. Potrząsnęłam głową i spojrzałam w bok na lustro. Ten widok mnie przeraził, nie wyglądałam już jak ja. Okropność, wyglądałam strasznie. Usiadłam na łóżku próbując rozczesać moje potargane włosy i wyszłam się przejść. Gdy tylko złapałam zasięg mój telefon zawibrował. No tak Elena, mogłam się tego spodziewać.
-Halo? - Powiedziałam odbierając telefon.
-Jordan proszę wróć z Damonem do Mystic Falls – Elena mówiła błagalnie.
-Nie, nigdzie z nim nie jadę. Nawet nie wiem gdzie on jest – mruknęłam wkurzona.
-Daj mu szansę, jest jeszcze niedaleko, zatrzymał się w motelu nieopodal, jemu naprawdę zależy na tym byś wybaczyła mu.
-Jakby mnie nie zostawiał nie musiałabym niczego mu wybaczać – mruknęłam patrząc jak liście na drzewach poruszają się od wiatru, a pomiędzy nimi prześwituje słońce, tak ciepłe, radosne. Taki był właśnie Damon. Zimny, ciemny i przerażający jak cień, ale gdy wzruszyło się nim, gdy odsunęło się ciemność, ukazywało się światło, ciepło i dobro, jakie miał w swoim sercu.
-Jordan pojedź z nim musisz wiedzieć parę rzeczy, musisz żyć dziewczyno, nie możesz nas tak zostawiać – westchnęłam głośno.
-Niech czeka przed wjazdem do miasta, będę tam za dwie godziny – odwróciłam się w kierunku domu babci, gdy rozłączałam się usłyszałam tylko „dziękuję” z głośnika telefonu. Może nie powinnam ulegać, wybrałam numer do Scotta i powiedziałam mu, że wyjeżdżam, gdy się pakowałam właśnie on zapukał do drzwi mojego pokoju.
-Wiedziałem, że mu wybaczysz – nie mówił tego z żalem, po prostu oznajmiał.
-Nie wybaczyłam mu, jadę by spotkać się z Eleną – wzruszyłam ramionami pakując ostatnie bluzki do walizki.
-Odprowadzić cię, chociaż? - Zapytał siadając na moim łóżku, w sumie już nie moim, przecież wyjeżdżam.
-Nie, dziękuję poradzę sobie sama – widziałam, że było mu przykro, że wyjeżdżam. Przytuliłam go mocno.
-Jesteś najlepszym przyjacielem – uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek. Niedługo później poszedł, a ja musiałam pożegnać się z babcią.
-Może nie zachował się dobrze wyjeżdżając, ale rozumiem jego tok myślenia, twoja matka jest, jaka jest i obie dobrze o tym wiemy. Wnusiu on jednak uratował ci życie, swoimi sposobami, ale to zrobił. Fajny z niego chłoptaś, powinnaś z nim porozmawiać, kochanie – zdziwiłam się na słowa babci, ale może miała rację, mimo tych złych rzeczy zrobił dla mnie dużo. Wyściskałam babcię i ruszyłam piaszczystą ścieżką w stronę wyjazdu z miasta. Po kilkunastu minutach zauważyłam samochód Damona. Cabrio stało z otwartymi drzwiami, wampir musiał zauważyć mnie w lusterku, bo wstał i oparł się na tyle samochodu, by patrzeć jak idę. Wziął ode mnie walizkę i włożył ją do bagażnika, a ja usiadłam na fotelu pasażera, wiedziałam, że jest to długa droga i będziemy zatrzymywać się w hotelach, co najmniej raz, możliwe, że dwa. Wiatr porywał moje włosy, a promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. Mijały minuty, może i nawet godziny, żadne z nas się nie odzywało.
-Jakbyś chciała wiedzieć, to nie spałem z żadną – mruknął, chyba ciążyło mu to, bo słychać było wyraźną ulgę w jego głosie.
-Nie musisz mi wierzyć – przez jego ciemne okulary nie widziałam tych błękitnych oczu, nie wiedziałam, co teraz czuje.
-Damon... Wierzę ci – po moich słowach samochód zaczął zatrzymywać się, zjechaliśmy na jakiś parking. Gdy ściągnął okulary i spojrzał na mnie widziałam promyczek szczęścia w jego oczach. Cieszył się, że mu wierze, tak mało a dało mu szczęście, może on naprawdę mnie kocha?
-Przepraszam cię, że tak postąpiłem, jestem dupkiem, a przez to straciłem kogoś, kto trzymał moje człowieczeństwo na wierzchu – obrócił się w moją stronę, czułam, że chyba przesadzałam.
-Zjemy coś? Jestem strasznie głodna – rzuciłam szybko, nie chciałam wymięknąć. Wyszłam z wozu. Już chwilę później byliśmy z powrotem w drodze. Było już ciemno i robiło się coraz chłodniej, zajechaliśmy, więc do najbliższego hotelu, weszłam do swojego pokoju i postanowiłam wziąć prysznic, gdy wyszłam z łazienki ujrzałam Damona, no tak mogłam się tego spodziewać, zawsze tak robił.
-Powiesz mi, kiedy znudzi ci się przychodzenie, gdy jestem pod prysznicem? - Zignorowałam jego obecność, ale mocniej przepasałam ręcznik.
-Wolałbym być pod prysznicem z tobą – prawie nie usłyszałam tego, co powiedział, ale udawałam, że nie interesuje mnie to, kucnęłam przed walizką i wyszukałam rzeczy.
-Jordan – podniosłam się i obróciłam na zawołanie, okazało się jednak, że jednak, że Damon był bliżej niż się spodziewałam. Pocałował mnie, znów z zaskoczenia. Byłam zdezorientowana, ale nie odepchnęłam go, sam po chwili odsunął się, gdy nie odwzajemniłam pieszczoty.
-Więc już nigdy mi nie wybaczysz? - Zapytał trochę błagalnym tonem.
-Musisz dać mi czas Damon, bardzo mnie zraniłeś – odwróciłam wzrok, nigdy nie mogłam oprzeć się jego wzrokowi. Wampir złapał mnie za podbródek, nie miałam wyboru musiałam spojrzeć w jego oczy, delikatnie się zarumieniłam.
-Jestem cierpliwy, ale mam nadzieję, że nie będzie to wieczność – wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się, pogładziłam go po szorstkim od zarostu policzku. Wiedziałam, że pragnie tego dotyku, więź między nami zacieśniła się na nowo. Staliśmy tak blisko, wspięłam się na palcach i musnęłam jego wargi swoimi, serce wygrało na sekundę, jednak to było tylko muśnięcie, odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy. Gdy objął mnie w talii poczułam dreszcz przeszywający moje ciało. Wpił się w moje usta łapczywie, ale nie nachalnie, wiedziałam, że gdy dam znak on przestanie, ale czy chciałam tego? Powoli oddawałam pocałunki, jego usta. Jego miękkie wargi i te namiętne pieszczoty, które mi dawał. Gdy odsunęliśmy od siebie wargi oparliśmy o siebie swoje czoła. Widziałam, że się uśmiecha. Gładziłam jego policzek.
-Nie myśl, że to wszystko ujdzie ci płazem – zagroziłam w żartach.
-Mogę pokutować – mówił rozmarzonym tonem. Telefon zawibrował w jego kieszeni.
-Czego? - Odebrał wkurzony, że ktoś psuje mu taki moment.
-Dlaczego? No dobrze, braciszku, dla ciebie wszystko – mówił ironicznym tonem, gdy skończył spojrzałam na niego pytająco.
-Jedziemy dalej – poinformował mnie, resztę podróży myślałam jak głupio zrobiłam. Byłam wściekła i nie, dlatego, że Damon naciskał na mnie tylko, dlatego że się dałam podejść jak mały szczeniak, wystarczyło mnie trochę podrapać za uszkiem i już. Jaka ja jestem głupia.
- Mogę zatrzymać się u was dopóki nie znajdę mieszkania? – Zapytałam, gdy dojeżdżaliśmy do Mystic Falls. Wampir zdecydowanie nie był zachwycony tym pytaniem, bo zacisnął palce na kierownicy.
-Myślałem, że zostaniesz na dłużej – ja jednak przecząco pokiwałam głową. Może jeszcze miałabym z nim w jednym łóżku spać? Nie ma opcji. Otworzyłam drzwi do rezydencji, od razu zostałam przywitana przez wszystkich, nawet Silvia uśmiechnęła się jak mnie zobaczyła. Po krótkiej chwili usiadłam na kanapie.
-Jordan, wiesz, że jesteś Tantum. Istniejesz tylko ty jedna, jako zebranie wszystkich raz wilkołaka, człowieka, wampira i czarownicy. Wiesz też, że miałaś osiem tysięcy dni na wykonanie swojego zadania, czyli odprawienie rytuału, w którym zginą wszystkie hybrydy. Jednak nie wykonałaś go i miałaś umrzeć, co udało się przerwać. Teraz wygląda na to, że obojętnie, którą rasę wybierzesz i tak ponownie staniesz się Tantum i ponownie będziesz miała osiem tysięcy dni. Chcesz wiedzieć jak się odprawia ten rytuał? – Bonie zaczęła chwilę po tym jak przyszła, ja na jej pytanie pokiwałam przecząco głową, nie chciało mi się ani tego słuchać, ani o tym myśleć. Cóż, więc muszę wypić jakąkolwiek krew, poprosiłam Elenę o woreczek krwi i wypiłam ją szybko, teraz przynajmniej będę miała spokój. Teraz miałam prawdziwe pytanie do samej siebie, wszystkie pokoje zajęte. Od mojego wyjazdu Silvia zajmowała puste pomieszczenie. Została mi, więc tylko piwnica i kanapa w salonie. Westchnęłam głośno, chyba nawet za głośno, bo poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Wzięłam jedną ze swoich toreb i zaczęłam nieść ją w stronę piwnicy.
-Co ty robisz? – Damon stanął przede mną.
-Idę zanieść rzeczy, tam gdzie będę nocować? – Spojrzałam na niego jak na idiotę. Patrzył na mnie dość długo, ale zrezygnował uderzył w ścianę i odszedł bez słowa. Gdy już wszystko miałam opanowane wyszłam, ruszyłam w stronę Grilla.
-Jordan – Matt uśmiechnął się radośnie i podał mi szklaneczkę Burbona.
-Na koszt firmy – zaśmialiśmy się oboje.
-A tak a propos firmy, nie macie może wolnego etatu?
-Chcesz tu pracować? No akurat jest, od wczoraj nie pracuje tu jeden barman, zadzwonię do szefa, że już nikogo nie musi szukać i pewnie masz tą pracę – po jego słowach uradowana klasnęłam w dłonie.
-Jakbyś mi jeszcze powiedział, czy znasz kogoś, kto wynajmuje mieszkanie.

-Może to nie mieszkanie, tylko malutki domek zrobiony z garażu, ale wiem, że państwo Keller chcą go wynająć – podał mi numer na karteczce, czy on wie wszystko? Ucałowałam jego policzek i dopiłam szklaneczkę alkoholu. Teraz zdecydowanie miałam dobry humor. Uwolnię się od Damona, może jeszcze uda mi się oderwać od tych wszystkich paranormalnych rzeczy.

*****
Ludzie wiem, że jestem beznadziejna w dodawaniu postów regularnie, ale proszę was, jeżeli wchodzicie i czytacie te wypociny wypowiedzcie się. Komentarze dają motywacje do działania.