sobota, 31 sierpnia 2013

numer 12

-Widzę, że już sobie znalazłaś pocieszenie – warknął Cody i odciągnął Damona ode mnie.
-Mnie tak nie całowałaś, byłaś przy mnie bo jego nie było wtedy?! Dlatego chcesz zostać wampirem tak?! – krzyknął patrząc na mnie ze łzami w oczach, patrzyłam i nie wiedziałam do końca co powinnam powiedzieć.
-Cody naprawdę cię lubię, ale nie jako przyszłego partnera – spojrzałam na niego trochę jakbym się wstydziła, albo bała. Damon nie dał mi ani chwili na przemyślenia. Złapał wilka za szyję i boleśnie pchnął nim o drzewo.
-Proszę przestań – podeszłam do nich i złapałam wampira za nadgarstek, nie starałam się go odciągnąć, liczyłam, że sam zrozumie o co mi chodzi. Odpuścił, ale odszedł wściekły do samochodu, widziałam, że nadal boli go rana w plecach. Spojrzałam na Cody’ego.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby tak wyszło – chciałam położyć rękę na jego ramieniu, ale on tylko prychnął i odszedł odtrącając moją rękę.  Chwilę stałam i patrzyłam jak idzie. Wiedziałam, że bardzo go zraniłam, a przecież nie taki cel miałam. Chciałam przecież przez chwilę zapomnieć o Damonie, ale nie udało się. Podeszłam do samochodu, by zobaczyć ranę chłopaka. Widziałam, że cały czas sączy się z niej krew.
-Czemu się nie wyleczyła? – spytałam i zaczęłam rozpinać mu koszulę.
-Hej poczekaj pójdziemy do sypialni, chociaż na masce samochodu też nie będzie źle – zażartował i objął mnie w talii. Skarciłam go wzrokiem i zaczęłam zsuwać mu koszulę z ramion. Rana wyglądała strasznie, nie mógł być to zwykły drewniany kołek.
-Musiał być z werbeną i jego śliną. Był przygotowany specjalnie dla mnie, czemu ja mu jeszcze nie skręciłem karku? – warknął, nie mógł spojrzeć na ranę, ale może to i lepiej, bo wyglądała strasznie. Chciałam zrobić mu opatrunek, ale było to w takim miejscu, że nie miałam szans.
-Chodź do domu, ja poprowadzę, a ty postaraj nie zabrudzić sobie tapicerki – wsiadłam po stronie kierowcy mimo tego, że Damon bardzo dobrze ukazywał swoje niezadowolenie. Dawno nie jeździłam mam nadzieję, że nic nie zepsuję, bo chyba by mnie zabił. Mimo moich obaw dojechaliśmy pod rezydencję.
-Co się stało? – spytała Elena widząc stan chłopaka. Wyglądał coraz gorzej, bardzo zbladł, a zimny pot spływał mu po twarzy. Stefan wziął jego rękę i przełożył sobie przez kark prowadząc Damona na łóżko. Gdy już dotarł do niego i usiadł spojrzał na mnie.
-Stefan, Elena, wyjdźcie – praktycznie rozkazał im. Co on kombinuje? Trzeba pomyśleć co zrobić z raną.
-Jordan… Czy mogę napić się twojej krwi? – spytał mnie, byłam w sumie trochę zszokowana, ale wiedziałam, że ma racje. Zawsze mu pomagała, więc dlaczego tym razem miałaby nie pomóc? Nic nie odpowiedziałam tylko zabrałam włosy z szyi i przechyliłam lekko głowę. Gdy wbił we mnie swoje kły nie mogłam się opanować. Wydobył się ze mnie stłumiony i delikatny jęk, Damon najwidoczniej usłyszał to, bo czułam jak się uśmiecha. Gdy już wypił trochę krwi zaczął całować moją szyję, delikatnie muskał moją talię palcami.
-Damon przestań – mruknęłam, choć wcale nie chciałam, by to zrobił. Położył mnie na łóżku i zaczął całować dekolt. Nie mogłam mu na to pozwolić, my nawet nie byliśmy parą, chyba. Nie, to nie czas i nie miejsce.
-Damon stop – powiedziałam tym razem wystarczająco dosadnie, bo podniósł się i spojrzał na mnie.
-Przecież tego chcesz – w sumie miał rację, ale miałam swoje zasady, których nie chciałam łamać. Seks z niedawno poznanym facetem, który po prostu mnie pociąga raczej nie był wskazany dla mojej moralności.
-Damon, to byłby mój pierwszy raz – wyznałam w końcu, prawie przez to spaliłam się ze wstydu, a przecież tak nie powinno być, to była moja duma, coś, czego nikt mi jeszcze nie zabrał. Zostawione dla tego jedynego i wyjątkowego. To takie staroświeckie, wiem, ale zawsze marzyłam o tym idealnym, tym, który zamąci mi w głowie. Fakt, Damon był taki, ale niech da mi trochę czasu. Dla niego to nie problem, przespał się chyba z całą kulą ziemską. W sumie nie do końca mi to pasowało, ale przecież nie cofnę 150 lat jego zabawy. To co chciał zrobić, ja… Ja byłam zupełnie nowa w tych sprawach, to że się zabawiałam facetami, to nie znak, że wskakiwałam im do łóżka. Hamowało mnie trochę to, że mogę okazać się beznadziejna, przecież on ma porównanie, ja nie. Patrzyłam na niego niepewnie, ale nic mi nie odpowiedział, ucałował mnie delikatnie i po chwili poszliśmy spać. Już dwie godziny później przebudziłam się, bo Damon strasznie się kręcił. Dopiero jak wstałam to zauważyłam, że to było raczej wicie się z bólu. Po jego czole spływały krople zimnego potu, a on sam nie mógł wydobyć z siebie żadnego słowa. O nic nie pytałam tylko rozgryzłam nadgarstek i podałam mu trochę swojej krwi.
-Rana – wycedził przez zęby, niewiele pomogło to co przed chwilą zrobiłam. Przekręciłam go na brzuch i krzyknęłam z przerażenia. Z rany cały czas sączyła się krew zmieszana z ropą. Tkanka wokół niej była czarna, jakby martwicza, a połowa pleców czerwona od stanu zapalnego. Pobiegłam szybko do pokoju Stefana i zawołałam ich.
-Moja krew pomaga mu już tylko odrobinę – spojrzałam ze zmartwieniem na bezwładnego chłopaka. Z minuty na minutę wyglądało to coraz gorzej. Po moich policzkach mimowolnie spływały łzy, nie mogłam tego opanować.
-Jedź do Cody’ego i dowiedz się co to było za gówno – Stefan ukląkł przy bracie, a Elena pobiegła po woreczki z krwią, tylko to mogło na chwilę pomóc mu w cierpieniu. Byłam wściekła, tak bardzo, że w parę minut dotarłam pod dom wilkołaka. Otworzył mi trochę zmieszany, ale gdy zauważył moją minę wpuścił mnie do środka.
-Co to było?! Czym oblałeś kołek?! – krzyknęłam na niego, gdy on spokojnie siadał na kanapie.
-Więc dlatego przychodzisz? Myślałem, że znów cię zranił, jak zwykle – mruknął beznamiętnie, miałam ochotę mu przyłożyć, ale usiadłam obok niego i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Dziś to ty mnie zraniłeś – moje słowa mocno zabolały chłopaka, automatycznie łzy pojawiły się w jego oczach, wiedziałam, że to jedna z ostatnich rzeczy, które chciał.
-Przepraszam – wyszeptał odwracając ode mnie wzrok. Złapałam go za podbródek i obróciłam w moją stronę, tak by spojrzał na mnie.
-Cody, wiem, że schrzaniłam naszą znajomość, nie chciałam tego. Jesteś fantastycznym facetem, idealnym dla mnie, tylko brakuje nam jednej rzeczy. Nie ma tej obezwładniającej chemii, która zwala z nóg, która prawie wyrywa serce z piersi. Uwierz mi, że bardzo się starałam, ale nie potrafię. Wiem, że to oklepane i pewnie obrazi cię to, ale bardzo chciałabym byśmy byli przyjaciółmi, nie chciałabym, abyś odchodził z mojego życia – po tym jak skończyłam delikatnie ucałowałam jego usta w ramach jakby pożegnania tej relacji. Widziałam jego niezadowoloną minę, ale to jedyne co mogłam mu zaproponować.

-Kochasz go, prawda? – wysyczał gładząc mój policzek, rozmowa o nim przychodziła mu bardzo ciężko, ale musi się z tym pogodzić.

wtorek, 27 sierpnia 2013

numer 11

Wampir pomógł mi usiąść na sofie.
-Jak to? – spytałam niedowierzając w poprzednie słowa wiedźmy.
-Elena stwierdziła, że lepiej jej będzie z Damonem więc tak zrobiła, co tu dużo tłumaczyć? Trzy dni tam siedziałaś, więc dużo się pozmieniało – Stefan wyglądał jakby zaraz miał stracić nad sobą panowanie, widać było, że jego serce nie było gotowe na rozstanie z Eleną, ale chwila. Ile ja tam byłam?! Trzy dni?! Usłyszałam cichy śmiech Eleny obróciłam głowę w stronę drzwi, które otworzyły się. No tak Stefan miał rację, moja przyjaciółka i jej nowy chłopak, a mój obiekt fatalnego zauroczenia, trzymali się za ręce. Uśmiech z twarzy brązowookiej zszedł dopiero gdy zobaczyła mnie. Brudną, ze zmierzwionymi włosami, wycieńczoną.
-Co ci się stało? – Damon podszedł do mnie i zmarszczył brwi.
-Musiałam poukładać sobie pewne sprawy, ale teraz wiem, że nie było o czym myśleć – mruknęłam rozżalona. Podniosłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-Stefan dziękuję za pomoc – starałam się uśmiechnąć do niego, ale to było dla mnie za dużo.
-Poczekaj odwiozę cię – szybko podniósł się z fotela i zabierając ze sobą jedynie woreczek krwi, który notabene oddał po chwili mnie. Nie pożegnałam się z nikim, nie czułam takiej potrzeby. Wsiadłam do samochodu Stefana pijąc krew jak oranżadę przez słomkę. Bardzo chciało mi się płakać i miałam nadzieję zostać gdzieś sama. Stefan ruszył, ale gdy tylko z horyzontu zniknęła nam rezydencja zatrzymał się na poboczu.
-Jordan nie ma co za nim płakać – spojrzał na mnie i ujrzał samotne łzy płynące po moich policzkach.
-Stefan, ja… Ja myślałam, że dobrze robię, ale… Jak sobie wszystko przemyślałam uświadomiłam sobie, że się w nim strasznie zauroczyłam. Co chwilę łapię się jak myślę o nim, to przez niego nie mogę się skupić na niczym. Czuję się beznadziejna… Po co ja to wszystko robię, skoro uważam, że i ja powinnam zginąć – nie patrzyłam na niego, nie chciałam, rozpłakałabym się jeszcze bardziej. W końcu i on cierpiał przez stratę Eleny, a ja mu gadam o swoich problemach. Co ze mnie za egoistyczna świnia. Stefan pogładził moje ramię.
-Jordan będzie dobrze. Nie wiem dlaczego stało się tak jak stało. Myślałem, że z Damonem będziecie tworzyć parę mimo tych wybryków Silvi, ale to chyba ja najbardziej tu zawiniłem, bo nie zachowywałem się normalnie ostatnio – mruknął prawie do siebie. Delikatnie starałam się do niego uśmiechnąć.
-Nie przejmuj się Stefan. Jesteś naprawdę fantastycznym facetem Elena w końcu to zrozumie – ruszyliśmy dalej, nie chciałam, by Stefan jeszcze bardziej posmutniał. Weszłam do domu Cody’ego, który wyraźnie ucieszył się na mój widok.
-Strasznie się o ciebie martwiłem – przytulił mnie mocno i spojrzał mi w oczy.
-Czemu jesteś taka brudna? Zrobię ci kąpiel – dlaczego on jest aż tak przesadnie miły? Może powinnam zacząć go doceniać? Umyłam się i ubrałam w czyste ubranie, Cody na dole oglądał telewizję. Położyłam się więc na sofie i położyłam głowę na jego kolanach. Patrzyłam na ekran, ale nawet nie wiem co mogło lecieć. Słowa, które wypowiadali aktorzy wlatywały i wylatywały mi z uszu. Byłam zmęczona, pełna skotłowanych myśli. Chciałam wiedzieć, co powinnam czuć, co powinnam robić. Losy świata ważyły się, a ja nie byłam pewna swoich umiejętności. W sumie byłam pewna, nic nie potrafiłam. Przesunięcie głazu przez trzy dni to żaden wyczyn. Jestem beznadziejnym bohaterem. Widząc to, że milion myśli zakrząta mi głowę, Cody położył dłoń na mojej talii i delikatnie zaczął ją gładzić. To nie był ten sam dotyk, co Damona. Brakowało dreszczu, szybszego bicia serca, tego, że pragnęłam więcej i więcej. Chciałam poczuć to jak muska moją szyję, delikatną chropowatość jego policzków, zobaczyć jak błękitne oczy przeszywają moją duszę. Gdy Czarnowłosy dotykał mojej skóry z trudem powstrzymywałam podniecenie, które we mnie wywoływał, a Cody… Niby fajny facet, zawsze pomocny, dbał o mnie, jednak on sam nie wywoływał we mnie takich emocji jak Damon.
-Wiesz już jaką rasą będziesz chciała zostać? – spytał, chyba nie wiedział jak zacząć rozmowę.
-Ja? Chyba człowiekiem… Albo wampirem – to ostatnie dodałam po dłuższej chwili. Przekręciłam głowę, by spojrzeć na reakcję Cody’ego. Nie była ona taka jakiej oczekiwałam.
-Chcesz być tym krwiopijcą? Mordercą? – mruknął niezadowolony. To chyba jakiś żart?! Jak on mógł tak powiedzieć?
-Chciałam cię uświadomić, że ja już jestem tym mordercą – warknęłam i podniosłam się z sofy.
-A jutro przyjdę po rzeczy – dodałam wychodząc za drzwi, nie chciałam go słuchać, przelał czarę goryczy, a ja nie miałam zamiaru na niego patrzeć. Ja mordercą?! Chyba geny wilka źle na niego działają. Ruszyłam przed siebie, świetnie będę musiała wrócić do rezydencji, bo gdzie mam się podziać przez całą noc? Zrezygnowana ruszyłam w stronę klifu. Po drodze odpaliłam papierosa, to już chyba nawyk, bo wcale nie pomagały odkąd zostałam… Krwiopijcą(?). Szłam patrząc na zachodzące słońce. Już powoli dochodziłam do klifu, ale zauważyłam Damona. No świetnie tego mi teraz jeszcze brakowało. Powoli zaczęłam się cofać mając nadzieję, że mnie nie usłyszał.
-Cześć Jordan – powiedział nawet nie obracając się w moją stronę. No tak teraz to się nie wymigam.
-Cześć – mruknęłam i ruszyłam w jego stronę. Usiadłam obok, a on podał mi butelkę Burbona. Piłam nie odzywając się słowem.
-Czemu siedzisz sam? – spytałam po chwili milczenia. On zabrał jedynie butelkę ode mnie i napił się.
-Elena znów jest ze Stefanem – powiedział patrząc się w dal. W sumie ani razu nie spojrzeliśmy na siebie.
-Przykro mi – wcale mi nie było przykro, cieszyłam się. Choć w sumie to szczęście Damona powinno wywoływać takie emocje we mnie. Znów zachowuję się jak egoistka.
-Mnie nie jest przykro. Przekonałem się, że już jej wcale nie kocham – stwierdził patrząc na mnie. Nie kocha? To dziwne, byłam przekonana, że on dalej czuje coś do niej.  Uśmiechnęłam się lekko.
-A ja nie mam gdzie nocować – mruknęłam niezadowolona i wyciągnęłam kolejnego papierosa.
-Przecież mieszkasz u Azora z tego co pamiętam  - roześmiałam się słysząc takie określenie. Damon wyraźnie go nie lubił.
-Powiedział mi, że jestem krwiopijcą i mordercą, to wyszłam – wzruszyłam ramionami, a on podniósł się wściekły. Szybko stanęłam przed nim i złapałam go za ręce w okolicy łokci.
-Nikt nie będzie tak do ciebie mówił – warknął patrząc na mnie. Jego oczy ukazywały złość.
-Przestań Damon, przecież nic się nie stało, po prostu teraz muszę wrócić do LA – chyba dopiero sobie uświadomiłam, że  nie powinnam tu nawet być. Wyminęłam go i oparłam się o maskę samochodu. Długo nie obracał się do mnie, ale w końcu to zrobił.
-Naprawdę chcesz tam wrócić? – spytał podchodząc do mnie tak blisko, że musiałam lekko usiąść na masce.

-Wiesz przecież, że nie chcę. Wolałabym zostać tutaj… Z tobą – ostatnie słowa wyszeptałam mając nadzieję, że nie usłyszał. Powinnam się czasem ugryźć w język. On uśmiechnął się, no tak jednak usłyszał. Lekko zarumieniłam się i spojrzałam w bok. Damon położył dłonie na masce przybliżając się do mnie, chciałam odwrócić głowę by na niego spojrzeć, lecz zanim to zrobiłam czarnowłosy pocałował mnie. Znów ten dreszcz, za każdym razem gdy czułam, że jesteśmy blisko. Moje serce zaczęło wariować. Oddawałam pieszczotę równie namiętnie jak ją dostawałam, a palce wplotłam w czarne włosy wampira. Tak, to było nie do porównania z tym co czułam przy Cody’m. Damon pochylił się jeszcze bardziej kładąc mnie na masce. Dobrze, że była chłodna, bo moja krew już wrzała w żyłach. To było jakbym wstąpiła do raju, takiego tylko dla mnie i Damona, bo mam nadzieję, że czuje to samo co ja gdy mnie całuje. Oderwaliśmy się od siebie, ale on nic nie powiedział. Usłyszałam syk bólu, który wydobywał się z jego ust. Sięgnął do tyłu i wyciągnął coś z pleców. Dopiero później zauważyłam co, zakrwawiony kołek.

środa, 14 sierpnia 2013

numer 10

Padłam na łóżko błagając o chwilę wytchnienia. Przydałoby się trochę mniej dramatów i romansów. Czy mój mózg może pojąć, że Cody jest dla mnie odpowiedni? Opiekuńczy, miły, a w dodatku przystojny? Nie to co Damon, który cały czas jest zakochany w Elenie. Ciężko mi było zasnąć. Spojrzałam na pierścionek na lewej dłoni, Lapis lazuli błyszczał na moim palcu przypominając mi, że jestem wampirem. Westchnęłam głęboko, a wypuszczając powietrze mruknęłam „Damon draniu”.  Zasnęłam dość szybko, śniła mi się Elena błagająca o to bym wróciła. Obudziłam się zapłakana. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam w samym ręczniku, by poszukać ubrań. Damon siedział na łóżku, no tak mogłam się tego spodziewać.
-Mógłbyś zapukać chociaż – warknęłam na niego i otworzyłam mu drzwi by wyszedł.
-Przeciąg robisz, przeziębisz się, lepiej się ubierz – uśmiechnął się patrząc na mnie. Zapragnęłam coś sprawdzić. Usiadłam seksownie na łóżku, oparłam się na łóżku  dłońmi i przybliżyłam się do niego. Najwyraźniej bardzo mu się to spodobało, bo oparł dłoń o moją talię.
-Elena pisała, że nie układa jej się ze Stefanem, nie chcesz do niej wrócić? – spytałam patrząc na jego reakcję. Jego mina wcale się nie zmieniła.
-Stefcio i Elena doskonale dadzą sobie radę – przybliżył się do mnie. Boże, muszę się opanować, serce wali mi  jak oszalałe. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Patrzyłam na jego błękitne oczy. Przekręcił się tak, że byłam na dole.
-Damon –udało mi się wyszeptać zaciskając palce na jego nagim torsie.
-Sama przecież tego przed chwilą chciałaś, nie? Lubisz mnie sprawdzać? W życiu byś nie zrobiła czegoś takiego bez powodu. Za pół godziny wyjazd, pakuj się – Damon warknął na mnie, od początku wiedział co się dzieje, więc nie mogłam uwierzyć w żadne słowo, które wypowiedział. Spojrzał na mnie ze złością. Podniósł się z łóżka i trzasnął drzwiami, znów go zawiodłam, czemu ja to cały czas robię? Szybko się ubrałam i spakowałam wszystko. Stanęłam przy drzwiach kierowcy, by wampir nie miał jak mnie minąć. Stanął przede mną i chwilę się na mnie popatrzył, a potem po prostu wziął mnie na ramię i przestawił. Byłam zażenowana całą sytuacją, wsiadłam na miejsce pasażera i czekałam aż dojedziemy. Po pewnym czasie wjechaliśmy do gęstego lasu, teraz musieliśmy już iść na pieszo.
-To tu – zakomunikował Damon i pokazał na chatkę. Musiałam wejść tam sama, a tak bardzo się bałam. Weszłam, w środku było ciemno. Miałam złe przeczucia, byłam prawie pewna, że nie dam sobie rady, a przeze mnie stanie się coś strasznego.
-Witaj Jordan – usłyszałam damski głos z ciemnego kąta. Bałam się jej, nie wiem dlaczego.
-Nie będę owijać w bawełnę. Powiem ci co musisz zrobić, ale najpierw musisz mi udowodnić jaką jesteś czarownicą – no to świetnie, nie potrafię podnieść piórka, a co dopiero pokazać czy jestem dobrą czarownicą. Kobieta dała mi 10 minut na zastanowienie się, czy to jest odpowiedni moment. Wróciłam do Damona i odpaliłam papierosa.
-Nie dam rady – szepnęłam zaciskając pięść na spodniach. Damon spojrzał na mnie i nic nie powiedział.
-Wróćmy do Mystic Falls chcę by Silvia mnie jeszcze uczyła – poprosiłam i wróciłam do domku by przekazać wiadomość kobiecie, której nawet nie widziałam na oczy. Byłam załamana tym, że nie jestem w stanie uratować niczego, ani nikogo, tym bardziej siebie. Nie chciałam patrzeć na Damona, paliłam papierosa za papierosem, tylko to  było mnie w stanie odprężyć. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i zacząć na nowo uczyć się magii. Problem w tym, że emocjonalnie byłam jeszcze bardziej rozbita niż ostatnio. Podróż szybko mi minęła, Damon dalej się do mnie nie odzywał, więc po prostu poszłam spać. Obudziłam się gdy wysadzał mnie pod domem Cody’ego. Nie wiem dlaczego tam, nie chciałam już pytać.
-Przyjdę jutro do was – zakomunikowałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wilkołak ucieszył się, że jestem już w domu, szczególnie, że byłam tam z Damonem.
-Czego się dowiedziałaś? – spytał przynosząc mi woreczek z krwią.
-Że muszę jeszcze poćwiczyć zanim wrócę i czegoś się dowiem – odpowiedziałam i oparłam głowę o jego ramię. Czy naprawdę Damon jest taki okropny? Przecież czuję dreszcze jak na niego patrzę, jak mnie dotyka.
-Ja… Wrócę za parę dni. Muszę się podszkolić – mruknęłam do Cody’ego i szybko wyszłam z domu. Zadzwoniłam do Stefana, mieliśmy się spotkać na klifie, dobrze, że on też wiedział gdzie to jest.
-Co się dzieje? – zapytał gdy stanęłam tuż przed nim. Wzięłam go za rękę i ruszyliśmy do pewnej jaskini, tuż przy wyjściu stał ogromny głaz.
-Muszę się odizolować, nauczyć magii sama. Przesuń ten głaz, wyjdę dopiero wtedy, gdy się nauczę – poprosiłam, ale on chyba nie podzielał mojego entuzjazmu. W końcu mogłam tam zginąć, bez krwi, bez innych niezbędnych rzeczy. W ciemności, sama, beznadziejna, bez jakichkolwiek umiejętności. To nie mogło skończyć się dobrze.
-Oszalałaś, nie nauczysz się magii w 15 minut, nie możesz tak ryzykować – Mimo jego wątpliwości udało mi się go namówić. Już po chwili siedziałam sama, w totalnych ciemnościach. Stefan obiecał, że nie powie nikomu gdzie jestem i że się ze mną widział. Mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy. Zabrałam się do pracy, próbowałam przesunąć kamień siłą woli, tak jak było z piórkiem. Mijały minuty, godziny, a kamień nie przesunął się nawet o minimetr. Wiedziałam, że nikt mnie stąd nie uwolni, sama musiałam stawić czoła wyzwaniu. Kim ja tak naprawdę powinnam zostać? Człowiekiem, wiedźmą, wilkołakiem, czy wampirem? Dlaczego muszę wybierać? Może powinnam zginąć jak inne hybrydy? Nikt by za mną nie tęsknił i tak. Byłam coraz bardziej sfrustrowana całą sytuacją. Nie mogłam sobie poukładać nawet życia, zrozumieć tego co naprawdę czuję. Dlaczego Damon wywołuje u mnie takie emocje?! Wściekłość sięgnęła granic, skupiłam się jeszcze bardziej na tym co robię i nagle usłyszałam szuranie kamienia. Tak! W końcu mi się udało! Niestety kamień ruszył się tylko o parę centymetrów, co nie pozwalało mi wyjść. Moje następne próby zdecydowanie nie należały do udanych. Czułam się coraz bardziej senna, mój umysł przestał normalnie reagować, a w dodatku z wysiłku czułam się coraz bardziej głodna. Maksymalne skupienie Jordan! Jak nie teraz to już nigdy stąd nie wyjdziesz. Zamknęłam oczy i udało się. Kamień odsunął się całkowicie, sukces.
-Głaz 0, Jordan 1! – krzyknęłam do siebie. Wybiegłam z jaskini, nie byłam pewna ile czasu zajęło mi to głupie przesuwanie kamienia. Biegłam przez las, liście kruszyły się pod moimi stopami, chciałam jak najszybciej powiedzieć Stefanowi, co zrobiłam. Dotarłam do rezydencji i wbiegłam bez pukania.
-Stefan! – krzyknęłam w poszukiwaniu wampira. Byłam bardzo zmęczona, wręcz skonana. Chciałam odpocząć jak najszybciej. W końcu młodszy brat zszedł na dół i spojrzał na mnie z wielką ulgą w oczach.
-Udało mi się ! – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam by się przytulić, on zrobił to samo, ale mój stan ledwo pozwalał mi się trzymać na nogach. Stefan objął mnie w talii bym nie upadła na ziemię.
-No widzę zmiany się porobiły. Damon z Eleną, Stefan z Jordan – usłyszałam chichot Silvii. Kto z Eleną? Spojrzałam na Stefana, nie miał zadowolonej miny, więc musiała to być prawda.