Stefan już nic nie powiedział, a ja nawet nie pożegnałam się
z nimi, wrzuciłam torby do bagażnika i usiadłam na miejscu pasażera. Gdy
ruszyliśmy Scott nie omieszkał zapytać się co się stało.
-Damon zostawił mi jedynie list, że odchodzi – prychnęłam i
patrzyłam za okno jak wyjeżdżaliśmy z Mystic Falls. Było już całkiem ciemno.
Więc nie do końca było na co patrzeć.
-Drań – warknął Scott, wszyscy chyba bardziej się przejmują
niż ja.
-Zabiję go jak spotkam – uderzył w kierownice, a ja dotknęłam
jego dłoni, by się uspokoił.
-Daj spokój Scott, on nie jest tego wart, nie jest wart
niczego, nie jest wart mnie – mówiłam coraz ciszej. Chyba nie do końca miałam
to wszystko gdzieś. Chciałabym go zobaczyć i po prostu dać mu w twarz. Droga
mijała, a ja żegnałam się z życiem pełnym wampirów, generalnie żegnałam się z
życiem. Nie miałam zamiaru mówić Scottowi ile czasu mi zostało, nie miałam
zamiaru nikomu tego mówić. Gdy dojechaliśmy moja babcia była bardzo zdziwiona.
-Kochanie, co tu robisz?- zapytała Ana widząc jak Scott
wyładowuje walizki z auta.
-Tamten goguś cię zranił? - ona wiedziała chyba wszystko,
oprócz jednego i nie zamierzałam jej mówić. Powiedziałam jej w skrócie, że
wyjechał, nie była zadowolona, ja też nie. Wracając marzyłam tylko o tym by
wtulić się w niego. Wiele dni mijało zanim uporałam się z myślami o Damonie.
Pewnego ranka wyszłam by zapolować, tu nie miałam innego pożywienia, tylko
zwierzęcą krew. Gdy odeszłam daleko od domu poczułam wibracje telefonu. Nosiłam
go ze sobą cały czas ze zwykłego przyzwyczajenia.
-Tak? - wiedziałam kto dzwoni, to była Elena.
-Cześć Jordan co u ciebie? - zapytała, jakby miało to ją
teraz interesować.
-Nic szczególnego – odpowiedziałam jej zdawkowo. Pytała czy
chcę wrócić, czy ich odwiedzę, na każde pytanie odpowiadałam, że nie. Nie
chciałam patrzeć na miejsca gdzie chodziłam z tym gnojkiem. Radzili sobie beze
mnie tyle czasu, to i teraz sobie poradzą. Po dość długiej ciszy Elena
pożegnała się i zakończyłyśmy rozmowę. Po chwili poczułam lekkie zawroty głowy.
Oparłam się o drzewo starając się ignorować złe samopoczucie, gdy przeszło
zaczęłam się zastanawiać kiedy ostatnio czułam się źle jako wampir.
-Może to przez głód – pomyślałam i zaczęłam polowanie.
Wracając do domu spotkałam Scotta, najwyraźniej przyjechał mnie odwiedzić.
-Jordan nie odzywasz się – mruknął wilkołak z wyrzutem.
-Wiesz jak to jest, jesteś bratem Cody'ego, a ja chcę mieć
jak najmniejszy związek z osobami z Mystic Falls – wsunęłam rękę pod jego
ramię. Tak było lepiej, cały czas w głowie mi wirowało.
-Co się dzieje Jordan? - zapytał brunet gdy oparłam głowę o
jego ramię. Wzruszyłam jedynie ramionami ukrywając przed nim całą prawdę.
-Cody martwi się o ciebie, nie on jeden. Coś się z tobą
dzieje, a ja podejrzewam, że nie chodzi tylko o tego dupka – stanął i spojrzał
na mnie, na ułamek sekundy puścił mnie, szczęście, że moje złe samopoczucie
minęło. Spojrzałam w jego oczy, wiedziałam, że muszę kryć tą tajemnice, lepiej
będzie jak odejdę nagle, nie będą się martwić.
-Scott, jesteś moim przyjacielem, wiedz, że o nic nie chodzi,
jestem po prostu zawiedziona postawą Damona, jeszcze nie do końca mogę uwierzyć
w to co zrobił – skłamałam szybko, choć po chwili zastanawiałam się, czy to
właściwie było kłamstwo? Nie wiedziałam dalej dlaczego wampir tak postąpił, ale
starałam się o tym nie myśleć. Z dnia na dzień czułam się słabsza, coraz
trudniej było mi to ukrywać. Czy to przez to, że za miesiąc umrę? Powoli
starałam się polować, coraz gorzej mi to wychodziło, byłam wolniejsza i mniej
uważna.
-Cholerny telefon – zaklęłam w myślach słysząc dźwięk urządzenia.
Czemu zawsze jak poluję? Jest mi wystarczająco ciężko.
-Słucham? - powiedziałam słabym głosem do słuchawki.
-Jordan, czy ty komukolwiek powiedziałaś o tym co się dzieje?
Czy ty coś z tym robisz? - Elena prawie krzyczała przez telefon. Oparłam się o
pień drzewa.
-Przestań to moja decyzja – mruknęłam, nie miałam siły z nią
rozmawiać, nie miałam siły z nikim rozmawiać.
-Trzeba coś z tym zrobić, nie możesz umrzeć! - ostatnie
wykrzyczane słowa słyszałam bardzo słabo, gdyż telefon wysunął mi się z dłoni.
Sama osunęłam się po pniu mrużąc oczy.
-Halo? Jordan! - słyszałam krzyki w moim aparacie. Nie miałam
siły odpowiedzieć, nie chciałam. Teraz brakuje mi tu tylko Scotta, żeby
zobaczył mnie w takim stanie. Po chwili już trochę otrząsnęłam się i powoli wracałam
do domu, głodna i zmęczona. Na ganku zauważyłam Scotta lekko poruszającego się
na huśtawce, był wściekły widziałam to.
-Nie powiedziałaś mi – mruknął smętny.
-O czym? - spytałam, miałam nadzieję, że nikt do niego nie
zadzwonił.
-Ktoś do ciebie przyjechał – spojrzał w bok, a ja zauważyłam
stojącego tam Damona. O nie, tak nie może być, uciekłam tu by nie myśleć o nim.
To urojenia w mojej głowie. Do oczu napłynęły mi łzy, gdy przypominałam sobie
treść listu. Kręciłam głową, gdy widziałam, że podchodzi do mnie.
-Odejdź – warknęłam cofając się, by utrzymać dystans.
-Jo... - chciał wypowiedzieć moje imię, ale nie dałam mu
dokończyć.
-Nie! Chcę byś zniknął mi z oczu! - krzyknęłam i znów
poczułam, że moje siły mnie opuszczają. Zamknęłam oczy, tylko na sekundę, na
chwilę, a gdy obudziłam się zauważyłam, że jestem w swoim pokoju. Poczułam
zapach krwi, moje oczy automatycznie zrobiły się czerwone, dorwałam się do
worka łapczywie pijąc zawartość. Gdy skończyłam podniosłam wzrok, by zobaczyć
od kogo otrzymałam woreczek skrzywiłam się.
-Natychmiast stąd wyjdź! - wrzasnęłam na niego, czując, że
wściekłość we mnie narasta. Próbowałam się podnieść, ale byłam zbyt słaba.
-Jordan daj mi coś powiedzieć – trzymał mnie za ramię bym nie
wstawała, ja tylko kiwałam głową na nie.
-Musisz żyć Jordan, nie możesz się tak zachowywać, wiem jak
to zrobić – spojrzałam na niego wściekła.
-Problem jest jeden, ja nie chcę żyć, mam tego dosyć –
warknęłam na niego on tylko świdrował mnie wzrokiem. Zacisnął zęby.
-Twój narzeczony będzie niepocieszony – warknął, czułam jak
jest coraz bardziej wkurzony.
-Wyjdź stąd! Od kiedy interesuje cię moje życie? Jak
dzwoniłam dwa miesiące temu to nie raczyłeś odebrać – wyrwałam ramię spod jego
dłoni.
-Byłem więźniem Klausa. Byłem tam, żeby nic ci nie zrobił!
Elena zadzwoniła, że umierasz! - teraz już krzyczał, łzy napłynęły mi do oczu.
-Nikt cię o to nie prosił – warknęłam i obróciłam się tyłem
do niego.
-Kocham cię Jordan i nie pozwolę byś zginęła – słyszałam, ,że
wstaje, myślałam , że chce wyjść, pomyliłam się. Poczułam gorzki smak w ustach
i znów ciemność.
Lubie to ! :)) Zajrzysz na mojego bloga prosze ? http://camille-qh.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKurdę! Miałam nadzieję że będę kiedyś pierwsza! Ale nie, jednak tym razem byłam całkiem blisko! Dobra, podoba mi się. No i co się dzieje, czyżby przemiana w wampira? Proszę, proszę. Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńhttp://my-world-is-your-name.blogspot.com/
▬ ♣ ▬
Zapraszam na ostatni rozdział, pierwszej części tak zwanej próbnej. Jeśli dobrze pójdzie zacznę drugą, kto wie co czas pokarze.
Świetny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Jo wyjdzie z tego :)
Pozdrawiam :*
Długo mnie nie było, ale musiałam to kiedyś przeczytać, jestem trochę oderwana od tej historii, ale już zamierzam to naprawić. Biorę się za następny rozdział, może Damon coś wyjaśni.
OdpowiedzUsuń