-Byłam u Cody’ego, a reszty nie pamiętam –
spojrzałam na nich, naprawdę nie pamiętałam gdzie byłam przez ten czas. Łzy
znów napłynęły mi do oczu i spojrzałam na Elene, która mnie objęła. Jasnowłosy
westchnął i powoli zaczął mi tłumaczyć, w jakiej sytuacji się znajduję. To był
szok, jakie wampiry, o co chodzi z tym wszystkim? Nie wiedziałam jak się w tym
wszystkim połapać, więc wyszłam na spacer. Tuż za mną wyszedł czarnowłosy, jak
się okazało później miał na imię Damon.
-Jordan – chłopak mnie zatrzymał i
spojrzał na mnie niepewnie.
-Jesteś jeszcze wampirem? – zapytał. Ja
wampirem?! Niewykonalne, absurdalne.
-Oszalałeś, nigdy nie byłam wampirem,
brzydzę się krwią – odwróciłam się i poszłam w stronę lasku. Co on sobie
wyobraża, ten cały wampiryzm wypalił mu zwoje. Prychnęłam sama do siebie. Nagle
stanął przede mną.
-Zostaw mnie, jesteś pomylony – warknęłam
na niego, a ten złapał moje ramie dość mocno i spojrzał na mnie wrogo.
-Przestałaś być wampirem, czy przestałaś
myśleć?! Dopiero z trudem udało mi się uratować cię z tamtej piwnicy, a teraz
narażasz się jakbyś nie umiała użyć mózgu – krzyknął na mnie. Moja dłoń z dość
dużą siłą uderzyła twarz chłopaka. Nie będę słuchać takich bzdur.
-Nikt ci nie kazał mnie ratować! –
odwróciłam się na pięcie i szłam dalej. Co prawda Damon miał trochę racji, ale
miałam go gdzieś.
-Co za frajer – mruknęłam do siebie i
usiadłam pod drzewem. Musiałam sobie wszystko przemyśleć, czy ja tu powinnam
być? W każdej mojej myśli pojawiało się zwątpienie i niepewność. Chciałam w
jakiś sposób uciec od tego. W końcu mnie olśniło, musiałam spotkać się z Codym,
ale nie wiem jak stąd dojść do miasteczka. Wróciłam do rezydencji by zapytać
Eleny. Obiecała, że zawiezie mnie mimo wyraźnego protestu Damona. Co on ma do
gadania, nie jestem jego własnością. W końcu dotarłam do mieszkania wilkołaka,
ale nikt nie otwierał. Szarpałam za klamkę, ale to było na nic. Elena
zaproponowała, żebyśmy sprawdzili tylne wejście, było otwarte, ale ona nie
mogła bez zaproszenia wejść do środka. Postanowiłam więc sama poszukać Cody’ego.
Ruszyłam do środka oglądając każdy pokój, wołałam, ale nie usłyszałam
odpowiedzi, dopiero w sypialni zobaczyłam go w łóżku, całego zakrwawionego i
nieprzytomnego.
-Cody! Cody! – zaczęłam nim potrząsać, ale
to było na nic. Co ja mam teraz zrobić? Elena nie wejdzie do mieszkania, bo
Cody nie jest w stanie jej zaprosić, a ja go tu nie uratuję. Uniosłam jego
ramie i założyłam sobie przez kark, musiałam go znieść na dół, musiałam dać
radę, tu chodziło o jego życie. Niestety już po paru krokach padłam na kolana.
Podniosłam się, próbowałam, ale sama byłam wyczerpana, dopiero co wydostałam
się z tej przeklętej piwnicy. Długo zastanawiałam się jak pokonać schody mimo
to udało mi się to prawie bezboleśnie. W końcu po jeszcze dwóch upadkach
wydostałam Cody’ego z domu, do samochodu zaniosła go już Elena, była wampirem,
więc miała siłę. Oparłam się o maskę próbując złapać oddech. Byłam coraz
bardziej zmęczona, wyczerpana. Wsiadłam do samochodu i zamknęłam oczy,
otworzyłam je dopiero pod rezydencją. Gdy tylko przekroczyłam drzwi oparłam się
o Stefana, który stał tuż przy nich, pomógł dojść mi do fotela, a Elena
położyła Cody’ego na kanapie.
-Co ten Azor robi u mnie w domu? – warknął
Damon, gdy zszedł na dół i zobaczył chłopaka.
-Zamknij się! Zamknij się w końcu! Jesteś
nie do zniesienia! On umiera, a ty myślisz tylko o tym, że jest wilkołakiem!
Dobrze, że jesteś wampirem, nie muszę się z tobą w żaden sposób utożsamiać – ze
złości wstałam i wykrzyczałam mu wszystko w twarz. Damon niewiele myśląc
rozgryzł nadgarstek i podał mu swoją krew.
-Proszę teraz nie umiera – powiedział z
wyrzutem patrząc mi prosto w oczy.
-Zadowolona? – zapytał unosząc brwi, był
bardzo blisko mnie, chyba za blisko. Uniosłam głowę do góry by spojrzeć na
niego.
-Tak – ciężko było ominąć go z gracją, ale
udało mi się to. Podeszłam do Cody’ego, który powoli się budził. Uśmiechnęłam
się szeroko widząc jak otwierają się jego oczy. Pogładziłam delikatnie jego
szorstki od zarostu policzek.
-Gdzie jestem? – spytał bardzo cicho, zaczęłam
mu powoli tłumaczyć co on tu robi w połowie moich opowiadań usiadł na sofie, na
której wcześniej leżał i pocałował mnie, delikatnie, nie namiętnie. Zwyczajny
buziak. Odsunęłam się trochę zdziwiona, a za sobą usłyszałam jedynie
prychnięcie. Któżby inny jak nie Damon.
-Znów coś ci się nie podoba? – warknęłam
na niego i stanęłam tuż obok. Jak ten wampir mnie denerwował, dlaczego tak się
zachowywał?
-Nawet nie pamiętasz kogo ostatnio tak
całowałaś – uśmiechnął się ironicznie, cały przepełniony był sarkazmem.
Zachowywał się jakby coś nas wcześniej łączyło, ale gdzie ja z takim
człowiekiem, to śmieszne.
-Oświeć mnie – stanęłam pewnie przed nim,
on tylko zmarszczył brwi i do dwóch szklanek nalał Burbona.
-Zdrowie – stuknął swoją szklankę o tę
stojącą jeszcze na stoliku i puścił oczko odchodząc. Potrząsnęłam głową z
niedowierzania i usiadłam z powrotem na sofę. Elena podeszła do mnie i
poprosiła, abyśmy wyszły na zewnątrz. Usiadłyśmy na ławeczce za domem i
spojrzałam na nią czekając aż zacznie.
-Nie wiesz jednej rzeczy. Zapomniałaś o
czymś jeszcze – zaczęła i wzięła głęboki oddech po czym skierowała wzrok na
mnie.
-Przed tym wszystkim byliście z Damonem
bardzo związani. Zachowywaliście się jak zakochani – wyrzuciła z siebie, a ja
wybuchłam śmiechem. To niemożliwe, ja z nim? Fakt przystojny był, ale chyba nie
zakochałabym się w takim… Elena jednak patrzyła na mnie z pełną powagą, więc
jednak to musiała być prawda. Podniosłam się i weszłam do rezydencji, powinnam
porozmawiać o tym z wampirem, choć wcale nie miałam na to ochoty. Jednak gdy
tylko weszłam na górę i otworzyłam drzwi od pokoju Damona zauważyłam, że nie
jest sam.
-Brooke, co tu robisz? – zapytałam
wchodząc do pokoju.
-Przyszłam do Damona – uśmiechnęła się
szeroko i usiadła mu na kolanach, a wampir wyraźnie był z tego powodu
zadowolony.
-Tak, czyli jednak to nie było możliwe, że
byłam w tobie zadurzona, wiedziałam, że jednak czasem używam mózgu – mruknęłam
i zamknęłam drzwi, zdążyłam jedynie ujrzeć przez moment wzrok zdziwionego
wampira. Było mi w pewien sposób przykro, że Brooke była u niego, ale
postanowiłam tego nie roztrząsać. Cody postanowił wrócić na noc do domu, tuż po
tym jak obmył się trochę z krwi. Ja z kolei spałam w pokoju Eleny, nie
wiedziałam, czy u nocowała u niego Brooke, ale dlaczego miałoby mnie to
obchodzić? Rano obudziłam się cała obolała, poczułam, że to czas wrócić do LA.
Stefan mówił, że moje walizki są w pokoju Damona, więc poprosiłam go by je
stamtąd zabrał.
-Wyjeżdżasz? – czarnowłosy postawił przede
mną walizkę i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Spokojnie wyślę ci pocztówkę – mruknęłam,
a on niespodziewanie mnie pocałował. Nie wiedziałam co zrobić, ale dziwnym
trafem był to przyjemny pocałunek, na pewno przyjemniejszy od tego, którym
zaskoczył mnie Cody. Odsunął się ode mnie, ale i tak był bardzo blisko,
patrzyliśmy sobie przez jakiś czas w oczy, ale w końcu udało mi się otrząsnąć.
-Brooke ci nie wystarcza? – wypaliłam bez
zastanowienia, a to wyraźnie wywołało w nim wściekłość.
-Nie będę się przed tobą tłumaczył, skoro
i tak nic nie rozumiesz – widziałam jak zaciska pięści. Odwrócił się i wyszedł
z domu. Postanowiłam się przejść, poukładać sobie wszystkie myśli. Było dość
zimno, a ja wyszłam lekko ubrana. Zauważyłam kogoś siedzącego przy jakiś
urwisku, rozpoznałam Damona. Postanowiłam nie zbliżać się, oparłam się o drzewo
i patrzyłam co robi jednocześnie obejmując swoje ramiona, by odrobinę się
ogrzać. Czy to możliwe, że z nim byłam? W jakimś stopniu był słodki. Po paru
minutach stania stwierdziłam, że podejdę do niego. Usiadłam obok cały czas
obejmując się ramionami. Damon podał mi butelkę Burbona, no cóż nigdy nie piłam
z rana, ale w takich okolicznościach nie odmówię. Upiłam od razu dwa łyki, by
choć trochę mnie rozgrzał. Patrzyłam w dal nic nie mówiąc.
-Masz zamiar umawiać się z Brooke? –
zapytałam niepewnie, nie wiedziałam, czy powinnam, w końcu straciłam pamięć, a
Elena mówiła, że byliśmy tak jakby parą.
-Brooke to fajna dziewczyna, ale za bardzo
napalona. Może i bym sobie skorzystał, ale… - nie dokończył zdania, a wolałam
nie dopytywać, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie. Podałam mu butelkę
wypełnioną trunkiem. Może powinnam obrazić go, że mówi tak o mojej
przyjaciółce, ale wiedziałam, że ma racje. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Hej Stefan, co się dzieje? – powiedziałam
tuż po naciśnięciu zielonej słuchawki.
-Przyszedł Cody i mówi, że coś ważnego
chce od ciebie – po tych słowach niechętnie podniosłam się opierając na
ramieniu Damona.
-Dobrze przyjdę niedługo – rozłączyłam się
i spojrzałam na czarnowłosego. Miałam nadzieję, że zrozumie aluzję, że wcale
nie chcę iść sama przez las. Dalej unosiła się delikatna poranna mgła. Chłopak
podniósł się i zarzucił na mnie swoją skórzaną kurtkę, teraz odkrywał mój
charakter tak jakby na nowo. Spojrzałam na niego z uśmiechem, ale on nie wykazywał
jakiś szczególnych uczuć, coś ukrywał w sobie, a może przed sobą? Złapałam go
pod ramię, a właściwie przytuliłam się do jego ręki, z racji tego, że było mi
dalej potwornie zimno. Po krótkim czasie dotarliśmy do rezydencji, gdzie czekał
na mnie Cody. Usiedliśmy przy stole, chłopak długo milczał jakby próbował
przemyśleć w jaki sposób przekazać mi informacje.
_____
Na specjalne życzenie Sylwi <3