Razem z Cody’m wróciliśmy do domu. Zachowywaliśmy się jak
normalni… ludzie? Wydawało mi się, że to było to czego potrzebuję. Już parę dni
mieszkałam u niego, uczyłam się magii, a chłopak opowiadał mi o nadnaturalnych
stworzeniach. Jak jakaś ułomna dalej nie byłam w stanie podnieść tego głupiego
piórka. Mimo sielankowej atmosfery zauważyłam pewien problem. Kończyły mi się
woreczki z krwią, więc albo zacznę polować, albo muszę pójść do rezydencji. Sięgnęłam
po telefon, by zadzwonić do Eleny, która w efekcie pojawiła się na ekranie
mojego telefonu. Cóż za zbieg okoliczności, że dzwoni właśnie teraz.
-Cześć Jo, dawno się nie widziałyśmy, co się z tobą dzieje?
– usłyszałam zmartwiony głos w słuchawce. Wydawało mi się, że zdaje sobie
sprawę dlaczego się wyprowadziłam.
-Jakbyś nie wiedziała. Spotkajmy się w Grillu dziś to
pogadamy – Cody spojrzał na mnie, ale chyba domyślił się, że rozmawiam z Eleną.
-Właściwie, to chciałabym, żebyś przyszła do nas. Chyba już
wiemy jak sprawić, byś przeżyła, a jednocześnie uwolniła świat od hybryd – przyjaciółka
wprawiła mnie w osłupienie, jak miałabym to zrobić? Swoją drogą z chęcią
pozbyłabym się tego całego Klausa. Cody postanowił, że pójdzie ze mną, ostatnie
wizyty w rezydencji przecież nie były zbyt szczęśliwe. Wsiedliśmy do samochodu
i ruszyliśmy lasem na spotkanie. Nie pukałam, po prostu weszłam do środka. Na
kanapie siedzieli wszyscy oprócz Damona. Dopiero później zauważyłam go
wychodzącego z kuchni ze szklaną pełną czerwonej krwi. Nie przywitałam się z
nim, tylko usiadłam na wolnej kanapie z Cody’m, który objął mnie przysuwając
bliżej. Czarnowłosy spojrzał na niego pogardliwie, chyba to nie będzie miła
wizyta. Atmosfery to już siekierą nie dało się pociąć.
-Jest zaklęcie, które pozwoli ci wybrać, którą rasą
będziesz, dzięki czemu będziesz mogła spełnić swoje proroctwo, a jednocześnie
nie zginąć, bo wtedy już nie będziesz hybrydą – Elena uśmiechnęła się do mnie i
podała mi szklankę z Burbonem.
-Co musimy zrobić? – Cody dosłownie wyrwał mi te słowa z
ust.
-Ty psinko najlepiej idź do domu – warknął Damon, mimo tego
jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć. Wilkołak chciał już coś
powiedzieć, ale powstrzymałam go.
-Razem z Eleną przeczytamy dokładniej księgi, a ty i Damon
musicie jechać do Pennsville, w okolicznych lasach jest wiedźma, która będzie
potrafiła wykonać to zaklęcie, podobno – ostatnie słowa Stefan wypowiadał dość
niepewnie. Oczywiście Silvia prychnęła głośno dając do zrozumienia, ze ona też
dałaby radę, prawda była jednak inna.
-Ja pojadę z Jordan do Pennsville – wtrącił Cody. Zaczynały
mnie poważnie denerwować ich potyczki.
-Powiedziałem ci idź stąd i nie wtrącaj się w sprawy
dorosłych – Damon podniósł się i odłożył pustą szklankę.
-Chyba dawno żaden wilkołak cię nie zaatakował – Cody
również wstał i podszedł bliżej do wampira. Zaczynało się robić coraz gorzej.
-Nie zdążysz mrugnąć nim skręcę ci kark – Damon był już
wściekły, trzeba to było zakończyć, bo się pozabijają.
-Dosyć – krzyknęłam, a obaj odwrócili się w moją stronę.
-Cody jedziemy do domu, ja się spakuję, a ty Damon bądź po
mnie za godzinę – rozkazałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Dziękuję – rzuciłam z uśmiechem w stronę Eleny i Stefana.
Już niedługo później byłam w domu wilkołaka.
-Jak możesz jechać z tym chamem – mruknął niezadowolony
robiąc sobie kanapki.
-Ten cham może mi pomóc, Cody, nie rozumiem czym się
martwisz – kończyłam pakować swoje rzeczy. Zarzuciłam małą podróżną torbę na
ramię. Chciałam jeszcze wyjść przed dom, by zapalić. Usiadłam na torbie i
odpaliłam papierosa, już nie smakował tak jak kiedyś, ale co ja na to poradzę.
Już po chwili przede mną zatrzymał się granatowy kabriolet. Czarnowłosy z
ciemnymi okularami na oczach odwrócił głowę w moją stronę z zadziornym
uśmiechem.
-Seksownie wyglądasz z tym papierosem – wysiadł z samochodu.
-Do kogo innego kieruj takie słowa – warknęłam i podniosłam
się z bagażu. Zgrabnie ominęłam Damona siadając na przednim siedzeniu pasażera.
Ruszyliśmy do Pennsville. To będzie męczące, bardzo. Po godzinie całkowitej
ciszy postanowiłam włączyć radio. Ustawiłam je dość głośno, akurat leciała
piosenka, przy której tańczyłam z Codym. Lekko uśmiechnęłam się sama do siebie
przypominając sobie ten moment. Jego oczy, jego uśmiech, było cudownie, ale nie
dostawałam przy nim dreszczy jak przy Damonie. To jednak nic nie znaczyło, nie
miałam zamiaru cierpieć przez faceta, nie było takiej opcji.
-Więc już do końca życia nie będziesz się do mnie odzywać?
To dla wampira trochę długo – nie wiem czy Damon chciał mnie rozbawić czy po
prostu zagadać. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem. Bardzo ciężko mi było
złościć się na niego, ale nie mogłam mu pobłażać. Po około godzinie jazdy
zatrzymał się przy leśnej uliczce. Ściągnął ciemne okulary, a palcami przetarł
powieki.
-Musimy iść w głąb do jednego domu – mruknął jakiś
zrezygnowany. Wysiadłam z wozu i ruszyłam za czarnowłosym. Szliśmy niecałe 15
minut, przed naszymi oczami ukazała się leśna chatka, cała z drewna. Damon
otworzył drzwi bez pukania, a mnie kazał
czekać. Oparłam się o jedno z drzew i chciałam spojrzeć w niebo, lecz gęsty dąb
mi na to nie pozwalał. Patrzyłam więc na zniszczone drewniane drzwi, w które
wszedł Damon, nie byłam jednak w stanie ani nic zobaczyć, ani podsłuchać.
Westchnęłam głośno i czekałam. Minęło 20 minut, dopiero wtedy usłyszałam
skrzypienie zawiasów. Szybko odwróciłam się w stronę czarnej postaci, która
wychodziła.
-Dłużej już nie można było?! – warknęłam na Damona i
ruszyliśmy w stronę samochodu. Nawet nie byliśmy blisko, a chłopak zatrzymał
mnie ręką. Zachowywał się jakby coś usłyszał.
Później już wszystko działo się bardzo szybko. Nawet nie wiem kiedy
Damon przytrzasnął mnie do drzewa przytulając mocno. Chciałam na niego
krzyczeć, ale ujrzałam postać za nim, ta osoba trzymała w ręku pistolet.
Spojrzałam na chłopaka, a w jego oczach widziałam cierpienie.
-O nie – mruknęłam, wiedząc już co jest na rzeczy. Ten ktoś,
kto strzelał uciekł, a Damon powoli osuwał się na ziemię.
-Nie, nie! – krzyknęłam, byłam spanikowana. Chciałam go
przytrzymać, więc położyłam dłoń na jego plecach, na co on odpowiedział
krzykiem. Bolało go, cierpiał… A ja nie wiedziałam jak mu pomóc. Spojrzałam na
dłoń, którą wcześniej sprawiłam chłopakowi tyle bólu, była cała zakrwawiona.
Szybko ściągnęłam z niego koszulkę, dobrze, że nie miał swojego obcisłego
T-shirtu, który zdarza mu się nosić, bo w życiu by mi się nie udało tego zdjąć.
Na umięśnionych plecach czarnowłosego ujrzałam głębokie rany, a w nich tkwiło
coś drewnianego.
-To pociski z drewna, wyjmij je błagam – wiedziałam, że
gdyby miał siłę wykrzyczałby to zdanie. Pięć dziur w jego plecach, jak miałam
wyciągnąć to coś?! Z lekkim obrzydzeniem i zamkniętymi oczami włożyłam palce w
ranę próbując wyciągnąć kulę, nie wiem czemu, ale mnie parzyła. Syknęłam z
bólu, wiedząc, że jest niczym w porównaniu z tym Damona. Przy trzecim pocisku
zauważyłam, że robią mi się rany na opuszkach palców. Zignorowałam to, chciałam
pomóc czarnowłosemu, jak najlepiej jak najszybciej. Gdy wyciągnęłam tą ostatnią
usłyszałam ciężkie westchnienie chłopaka.
-Dziękuję – mruknął do mnie, był jeszcze bardzo słaby,
stracił dużo krwi i ta werbena, którą nasączone były pociski.
-Napij się mojej krwi – Zabrałam włosy z szyi i odsłoniłam
ją by chłopak mógł się spokojnie wgryźć w moją tętnicę. Widać było, że ma
wątpliwości, jednak zdecydował rozsądnie, mieliśmy jeszcze wiele kilometrów
przed sobą. Jego kły przebiły moją skórę, mój oddech przyspieszył czując ciepłe
wargi Damona. Tak dawno nie czułam ich miękkości. Delikatny, dosłownie
minimalny zarost chłopaka drażnił moją wrażliwą na niego szyję. Zmrużyłam oczy,
czując ogromną przyjemność, dreszcze przechodziły po moim ciele, nie
podejrzewałam, że jak ktoś będzie pił moją krew, to będzie takie przyjemne, ale
to mogła być zasługa osoby. Chłopak po chwili odsunął się ode mnie, a ja próbowałam
się opanować. Przecież on wyrządził mi tyle krzywdy, powinnam być na niego
wściekła, a nie czuć dreszcze przy najmniejszym dotyku. Otworzyłam oczy powoli
się uspokajając, ale natrafiłam na wzrok wampira, moje serce na nowo zaczęło
szaleć, a ja w myślach klęłam na siebie. Chciał mnie pocałować, ale ja szybko
wstałam. Nerwowo podniosłam jego koszulę i otrzepałam się z liści.
-Mamy jeszcze daleką drogę przed sobą – boże ja głupia.
Zamknęłam oczy próbując wymazać sobie z pamięci to wszystko. Bolało mnie to
wszystko jak on ze mną postępował, ale bardziej bolało to, że ja lgnęłam do
niego tak bardzo. Ruszyliśmy w stronę Pennsville. Znów nie odzywaliśmy się do
siebie słowem, musnęłam palcami miejsce, w które Damon mnie ugryzł. Nie było po
tym ani śladu, ale dalej czułam jego usta, jego zarost, jego całego. Zaczynało
się ściemniać, widziałam, że chłopak był już zmęczony.
-Zatrzymajmy się w jakimś motelu – stwierdziłam widząc
nerwowo zaciśnięte palce na kierownicy.
-Prześpij się tu, im szybciej dojedziemy tym szybciej
będziesz mogła pływać nago ze swoim wilczkiem – skąd on o tym wiedział do
cholery?! Przecież nawet Elenie tego nie mówiłam.
-Co ty wygadujesz? – zmarszczyłam brwi szukając odpowiedzi w
jego twarzy.
-Nie wiem czy wiesz, że jezioro jest w lesie, niedaleko
klifu? – nagle poczułam mocne szarpnięcie. Damon skręcił w stronę jakiś
świateł. Motel, jednak się zatrzymał.
-Damon… - nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam wielkiego
gula w gardle, przez którego nie wydostały by się żadne moje słowa. Czarnowłosy
wysiadł z samochodu, szybko ruszyłam za nim w stronę recepcji.
-Dwie jedynki – powiedział stanowczo do szczupłej kobiety
siedzącej w okienku. Więc nawet pokoju nie weźmie ze mną, a przecież jeszcze
przed chwilą chciał mnie pocałować. Co tu się dzieje? On ma większe wahania
nastroju niż ja… Chociaż? Wniosłam bagaże do swojego pokoju i usiadłam na
łóżku. On widział mnie wtedy z Codym. Jak mogłam nie pomyśleć, że ktoś może
mnie widzieć? Musiałam się napić, koniecznie, wyszłam do recepcji, a raczej
chciałam tam iść bo zauważyłam Damona niosącego dwie butelki Burbona.
-Napijemy się tak jak kiedyś? – spytałam zagradzając mu
drogę.
-Już nie będzie tak jak kiedyś – mruknął, ale mimo to dał mi
do ręki butelkę. Miałam cichą nadzieję, że to zaproszenie więc poszłam za nim.
Otworzył swój pokój i zaprosił mnie ręką do środka.
-Damon ja… - chciałam się wytłumaczyć. Nie wiem po co i
dlaczego, on mi się nie tłumaczył ze swoich wyskoków.
-Nic nie mów, ja chcę się po prostu napić – usiadł na łóżku,
a naprzeciw niego na podłodze. Otworzyłam butelkę Burbona.
-Za te gorsze chwile w życiu – wzniosłam toast i stuknęłam o
jego butelkę. Upiłam łyk, a nawet kilka, gdy oderwałam się od alkoholu
rozłożyłam się wygodniej wspierając się na łokciach.
-Damon, czy ty wierzysz w miłość? – zapytałam po dobrych
paru łykach Burbona.
-Miłość to dziwka – mruknął opierając przedramiona na
kolanach. Nic nie odpowiedziałam, bo nie było na co. Wydawało mi się, że kocha
Elenę, przecież się nie pomyliłam. Dopiłam alkohol prawie do końca.
-Idę spać do siebie – mruknęłam próbując się podnieść.
Czułam, że trochę kręci mi się w głowie. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów
i wysunęłam jednego.
-Dobranoc – mruknęłam praktycznie do siebie i wyszłam z jego
pokoju. Cóż mogłam się spodziewać, że nawet nie odpowie. Na zewnątrz odpaliłam
papierosa. Wejście do pokoi było na świeżym powietrzu, więc mogłam sobie na to
pozwolić. Oparłam się o lekko spróchniałą, drewnianą barierkę i patrzyłam w
światła odjeżdżających samochodów. Spokojnie zaciągnęłam się trującym dymem.
Nie wiem, czy była to wina alkoholu, czy naprawdę czułam coś do Damona, ale
chciałam wrócić do niego i tam już zostać. Tymczasem od kiedy powiedział mi, że
widział mnie i Cody’ego jest na mnie wściekły. Usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Damona, oparłam się plecami o barierkę. Na
biodrach miał tylko przepasany ręcznik, a z włosów figlarnie kapała mu jeszcze
woda na umięśnioną klatkę piersiową.
-Zostawiłaś telefon, dzwonił wilczek, to powiedziałem mu, że
jesteś zajęta mną – próbował się uśmiechnąć, ale średnio mu wychodziło. Dziwnym
trafem nawet się nie wkurzyłam. Podeszłam do niego nie mogąc nacieszyć się jego
widokiem. Po drodze wyrzuciłam papierosa. Czułam zapach jego ciała, tak bardzo
chciałam się do niego teraz przytulić. Wzięłam telefon w ręce i uśmiechnęłam
się.
-Dziękuję – powiedziałam patrząc się na chłopaka.
-Idź się tłumaczyć teraz swojemu chłoptasiowi. Dobranoc –
Damon tak po prostu odwrócił się i wszedł do pokoju zatrzaskując mi drzwi przed
nosem. Prychnęłam głośno tak by usłyszał. Spojrzałam na telefon i odczytałam SMSy.
„Baw się dobrze” przeczytałam tego od Cody’ego. No tak, jakbym coś takiego
usłyszała jak on też bym tak ironicznie podchodziła. Natrafiłam na SMS od
Eleny. Żaliła się w nim, że coś jest nie tak ze Stefanem i chyba już nie chce z
nim być. Takie problemy nie były na moją głowę teraz. Zadzwoniłam natomiast do
Cody’ego by wyjaśnić sytuację.
-Już nie jesteś zajęta Damonem? – usłyszałam wkurzony głos w
słuchawce. Długo nie zajęło mi tłumaczenie się. Pod koniec rozmowy poprosiłam
go, aby zajął się Eleną. Coś musiało być naprawdę nie tak.
Błędów jest dość sporo i nie chcę ich wypisywać... W sumie dużo się nie wydarzyło. Trochę męczący jest nowy trójkąt, a po zachowaniu Damona nie widać, że jest zakochany w Elenie;( Mam nadzieję, że wątki miłosne szybko się rozwiążą, ciekawi mnie nowa czarownica;) Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://lewitujaca.blogspot.com/
Bardzo ciekawy blog.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie http://everythingwouldbefine.blogspot.com/
Jaki chłód Jordan w stosunku do Damona :o Jednak trochę fajnie, że wampir widocznie lekko łasi się ku Elenie. Będzie się dziaało ;) Czekam na więcej, zapraszam do mnie ^^
OdpowiedzUsuńhttp://dropofmind.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział <3 Podoba mi się postać Jordan i to jak ją kreujesz. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze zaprosić do mnie na opowiadanie o pierwotnych. Dużo akcji, krwi, zdrady, tajemnic, ale wszystko sprowadza się do jednego... Czego? aby się dowiedzieć...Zapraszam
http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/ Są na razie III rozdziały
Zostałaś nominowana przeze mnie! Więcej szczegółów u mnie w zakładce "Nominacje" ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dropofmind.blogspot.com/
Ciekawe ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam : http://twoim-sercem-poezji.blogspot.com/
ooo bardzo ciekawe :o *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam:http://insulum.blogspot.com/