Wampir pomógł mi usiąść na sofie.
-Jak to? – spytałam niedowierzając w poprzednie słowa
wiedźmy.
-Elena stwierdziła, że lepiej jej będzie z Damonem więc tak
zrobiła, co tu dużo tłumaczyć? Trzy dni tam siedziałaś, więc dużo się
pozmieniało – Stefan wyglądał jakby zaraz miał stracić nad sobą panowanie,
widać było, że jego serce nie było gotowe na rozstanie z Eleną, ale chwila. Ile
ja tam byłam?! Trzy dni?! Usłyszałam cichy śmiech Eleny obróciłam głowę w
stronę drzwi, które otworzyły się. No tak Stefan miał rację, moja przyjaciółka
i jej nowy chłopak, a mój obiekt fatalnego zauroczenia, trzymali się za ręce.
Uśmiech z twarzy brązowookiej zszedł dopiero gdy zobaczyła mnie. Brudną, ze
zmierzwionymi włosami, wycieńczoną.
-Co ci się stało? – Damon podszedł do mnie i zmarszczył
brwi.
-Musiałam poukładać sobie pewne sprawy, ale teraz wiem, że
nie było o czym myśleć – mruknęłam rozżalona. Podniosłam się i ruszyłam w
stronę drzwi.
-Stefan dziękuję za pomoc – starałam się uśmiechnąć do
niego, ale to było dla mnie za dużo.
-Poczekaj odwiozę cię – szybko podniósł się z fotela i
zabierając ze sobą jedynie woreczek krwi, który notabene oddał po chwili mnie.
Nie pożegnałam się z nikim, nie czułam takiej potrzeby. Wsiadłam do samochodu
Stefana pijąc krew jak oranżadę przez słomkę. Bardzo chciało mi się płakać i
miałam nadzieję zostać gdzieś sama. Stefan ruszył, ale gdy tylko z horyzontu
zniknęła nam rezydencja zatrzymał się na poboczu.
-Jordan nie ma co za nim płakać – spojrzał na mnie i ujrzał
samotne łzy płynące po moich policzkach.
-Stefan, ja… Ja myślałam, że dobrze robię, ale… Jak sobie
wszystko przemyślałam uświadomiłam sobie, że się w nim strasznie zauroczyłam.
Co chwilę łapię się jak myślę o nim, to przez niego nie mogę się skupić na
niczym. Czuję się beznadziejna… Po co ja to wszystko robię, skoro uważam, że i
ja powinnam zginąć – nie patrzyłam na niego, nie chciałam, rozpłakałabym się
jeszcze bardziej. W końcu i on cierpiał przez stratę Eleny, a ja mu gadam o swoich
problemach. Co ze mnie za egoistyczna świnia. Stefan pogładził moje ramię.
-Jordan będzie dobrze. Nie wiem dlaczego stało się tak jak
stało. Myślałem, że z Damonem będziecie tworzyć parę mimo tych wybryków Silvi,
ale to chyba ja najbardziej tu zawiniłem, bo nie zachowywałem się normalnie
ostatnio – mruknął prawie do siebie. Delikatnie starałam się do niego
uśmiechnąć.
-Nie przejmuj się Stefan. Jesteś naprawdę fantastycznym
facetem Elena w końcu to zrozumie – ruszyliśmy dalej, nie chciałam, by Stefan
jeszcze bardziej posmutniał. Weszłam do domu Cody’ego, który wyraźnie ucieszył
się na mój widok.
-Strasznie się o ciebie martwiłem – przytulił mnie mocno i
spojrzał mi w oczy.
-Czemu jesteś taka brudna? Zrobię ci kąpiel – dlaczego on
jest aż tak przesadnie miły? Może powinnam zacząć go doceniać? Umyłam się i
ubrałam w czyste ubranie, Cody na dole oglądał telewizję. Położyłam się więc na
sofie i położyłam głowę na jego kolanach. Patrzyłam na ekran, ale nawet nie
wiem co mogło lecieć. Słowa, które wypowiadali aktorzy wlatywały i wylatywały
mi z uszu. Byłam zmęczona, pełna skotłowanych myśli. Chciałam wiedzieć, co
powinnam czuć, co powinnam robić. Losy świata ważyły się, a ja nie byłam pewna
swoich umiejętności. W sumie byłam pewna, nic nie potrafiłam. Przesunięcie
głazu przez trzy dni to żaden wyczyn. Jestem beznadziejnym bohaterem. Widząc
to, że milion myśli zakrząta mi głowę, Cody położył dłoń na mojej talii i
delikatnie zaczął ją gładzić. To nie był ten sam dotyk, co Damona. Brakowało
dreszczu, szybszego bicia serca, tego, że pragnęłam więcej i więcej. Chciałam
poczuć to jak muska moją szyję, delikatną chropowatość jego policzków, zobaczyć
jak błękitne oczy przeszywają moją duszę. Gdy Czarnowłosy dotykał mojej skóry z
trudem powstrzymywałam podniecenie, które we mnie wywoływał, a Cody… Niby fajny
facet, zawsze pomocny, dbał o mnie, jednak on sam nie wywoływał we mnie takich
emocji jak Damon.
-Wiesz już jaką rasą będziesz chciała zostać? – spytał,
chyba nie wiedział jak zacząć rozmowę.
-Ja? Chyba człowiekiem… Albo wampirem – to ostatnie dodałam
po dłuższej chwili. Przekręciłam głowę, by spojrzeć na reakcję Cody’ego. Nie
była ona taka jakiej oczekiwałam.
-Chcesz być tym krwiopijcą? Mordercą? – mruknął
niezadowolony. To chyba jakiś żart?! Jak on mógł tak powiedzieć?
-Chciałam cię uświadomić, że ja już jestem tym mordercą –
warknęłam i podniosłam się z sofy.
-A jutro przyjdę po rzeczy – dodałam wychodząc za drzwi, nie
chciałam go słuchać, przelał czarę goryczy, a ja nie miałam zamiaru na niego
patrzeć. Ja mordercą?! Chyba geny wilka źle na niego działają. Ruszyłam przed
siebie, świetnie będę musiała wrócić do rezydencji, bo gdzie mam się podziać
przez całą noc? Zrezygnowana ruszyłam w stronę klifu. Po drodze odpaliłam
papierosa, to już chyba nawyk, bo wcale nie pomagały odkąd zostałam…
Krwiopijcą(?). Szłam patrząc na zachodzące słońce. Już powoli dochodziłam do
klifu, ale zauważyłam Damona. No świetnie tego mi teraz jeszcze brakowało.
Powoli zaczęłam się cofać mając nadzieję, że mnie nie usłyszał.
-Cześć Jordan – powiedział nawet nie obracając się w moją
stronę. No tak teraz to się nie wymigam.
-Cześć – mruknęłam i ruszyłam w jego stronę. Usiadłam obok,
a on podał mi butelkę Burbona. Piłam nie odzywając się słowem.
-Czemu siedzisz sam? – spytałam po chwili milczenia. On
zabrał jedynie butelkę ode mnie i napił się.
-Elena znów jest ze Stefanem – powiedział patrząc się w dal.
W sumie ani razu nie spojrzeliśmy na siebie.
-Przykro mi – wcale mi nie było przykro, cieszyłam się. Choć
w sumie to szczęście Damona powinno wywoływać takie emocje we mnie. Znów
zachowuję się jak egoistka.
-Mnie nie jest przykro. Przekonałem się, że już jej wcale
nie kocham – stwierdził patrząc na mnie. Nie kocha? To dziwne, byłam
przekonana, że on dalej czuje coś do niej.
Uśmiechnęłam się lekko.
-A ja nie mam gdzie nocować – mruknęłam niezadowolona i
wyciągnęłam kolejnego papierosa.
-Przecież mieszkasz u Azora z tego co pamiętam - roześmiałam się słysząc takie określenie.
Damon wyraźnie go nie lubił.
-Powiedział mi, że jestem krwiopijcą i mordercą, to wyszłam
– wzruszyłam ramionami, a on podniósł się wściekły. Szybko stanęłam przed nim i
złapałam go za ręce w okolicy łokci.
-Nikt nie będzie tak do ciebie mówił – warknął patrząc na
mnie. Jego oczy ukazywały złość.
-Przestań Damon, przecież nic się nie stało, po prostu teraz
muszę wrócić do LA – chyba dopiero sobie uświadomiłam, że nie powinnam tu nawet być. Wyminęłam go i oparłam
się o maskę samochodu. Długo nie obracał się do mnie, ale w końcu to zrobił.
-Naprawdę chcesz tam wrócić? – spytał podchodząc do mnie tak
blisko, że musiałam lekko usiąść na masce.
-Wiesz przecież, że nie chcę. Wolałabym zostać tutaj… Z tobą
– ostatnie słowa wyszeptałam mając nadzieję, że nie usłyszał. Powinnam się
czasem ugryźć w język. On uśmiechnął się, no tak jednak usłyszał. Lekko
zarumieniłam się i spojrzałam w bok. Damon położył dłonie na masce przybliżając
się do mnie, chciałam odwrócić głowę by na niego spojrzeć, lecz zanim to
zrobiłam czarnowłosy pocałował mnie. Znów ten dreszcz, za każdym razem gdy
czułam, że jesteśmy blisko. Moje serce zaczęło wariować. Oddawałam pieszczotę
równie namiętnie jak ją dostawałam, a palce wplotłam w czarne włosy wampira.
Tak, to było nie do porównania z tym co czułam przy Cody’m. Damon pochylił się
jeszcze bardziej kładąc mnie na masce. Dobrze, że była chłodna, bo moja krew
już wrzała w żyłach. To było jakbym wstąpiła do raju, takiego tylko dla mnie i
Damona, bo mam nadzieję, że czuje to samo co ja gdy mnie całuje. Oderwaliśmy
się od siebie, ale on nic nie powiedział. Usłyszałam syk bólu, który wydobywał
się z jego ust. Sięgnął do tyłu i wyciągnął coś z pleców. Dopiero później
zauważyłam co, zakrwawiony kołek.
Hmm... Znów kręcenie: raz Elena z Stefanem, raz z Damonem... Męczące. Poza tym jak wilkołak może zarzucić wampirowi, że jest mordercą, skoro sam nim jest...
OdpowiedzUsuń