-Jutro
muszę być w LA, mama zawiezie mnie do babci, bo nikt inny nie wie
gdzie mieszka – mruknęłam patrząc ze smutkiem na Damona.
-Nie
będzie mnie co najmniej trzy miesiące – usiadłam obok niego. Już
tak mało brakowało do naszego rozstania. Nie był zadowolony z
mojego wyjazdu, ale bardzo dobrze to ukrywał. Musnęłam jego
policzek i wstałam z sofy. Postanowiliśmy do mojego wyjazdu zostać
w domku letniskowym, chcieliśmy się nacieszyć sobą. Chłopak
patrzył na mnie smętnym wzrokiem gdy pakowałam ostatnie rzeczy.
Tego dnia nie okazywał mi żadnej czułości, nie rozumiałam tego
do końca, miałam nadzieję, że pożegnamy się normalnie.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do LA. Wampir nic do mnie nie
mówi, dotknęłam jego dłoni na skrzyni biegów, ale nie
zareagował.
-Damon
kocham cię – próbowałam każdego sposobu by się choćby
odezwał, nic nie pomagało. Na moje słowa nawet się nie
uśmiechnął, nic! Prowadził dalej jakby tylko to potrafił robić.
Dotarliśmy do LA, a Damon parkował przy krawężniku mojego domu.
Wyciągnął moje torby i chciał mi je wnieść do domu, ale
przecież nie mógł do niego wejść. Postawił je więc przy
drzwiach. Moja mama stanęła przy drzwiach i spojrzała na wampira
ostro.
-Nawet
nie myśl, że wejdziesz do tego domu – warknęła.
-Mamo!
Daj mi się z nim tylko pożegnać! - zeszliśmy z ganku i stanęliśmy
przy samochodzie.
-Przecież
nie wyjeżdżam na zawsze – mruknęłam i chciałam go pogłaskać
po policzku. Damon stał z miną niczym zbity pies. Uniosłam się na
palcach i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
-Do
zobaczenia – ostatni raz musnęłam jego dłoń.
-Pa –
odpowiedział patrząc jak odchodzę. Ruszyłam w stronę domu, z
którego i tak zaraz miałam wychodzić. Dopiero po pięciu minutach
usłyszałam odpalanie silnika Damona. Pojedyncza łza spłynęła mi
po policzku. Parę godzin później byłam już u babci. Weszłam do
drewnianego domku w środku lasu.
-Babciu
Ano! - zawołałam zamykając drzwi.
-Oh,
moja wnusia – ucałowała moje policzki, ja jednak całą podróż
płakałam, więc miałam bardzo opuchnięte oczy.
-Oj
moja kochana, pewnie myślisz o tym wampirze, nie przejmuj się twoja
mama przedstawiła mi braci Ashe, Scott to bardzo przystojny chłopak,
ładnie byście razem wyglądali – nie mogłam tego słuchać, ale
po paru dniach babcia zaczęła przekonywać się do mojej miłości.
Czas mijał bardzo powoli, pewnego dnia babcia przyszła do mnie.
-Ashe'yowie
wydają dziś przyjęcie, powinnaś pójść – powiedziała
siadając na łóżku. Westchnęłam cicho i zgodziłam się z nią,
powinnam to zrobić, choć nie chciałam. Późnym popołudniem
zaczęłam się szykować, sukienkę dostałam od babci, była
przepiękna. Nie szła ze mną. Gdy weszłam do środka czułam się
niepewnie, byłam tam sama. Ludzie w grupkach rozmawiali, śmiali się
i pili.
-Jordan
z dnia na dzień piękniejsza – Scott stanął przede mną.
Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam za komplement.
Poczęstował mnie lampką wina, miało przyjemny słodki smak i
zapach.
-Jak
ci się teraz żyje u swojej babci? - zapytał cały czas patrząc mi
w oczy, trochę mnie to onieśmielało.
-Eh...
Nawet nie mam jak skontaktować się z Damonem – mruknęłam,
dlaczego po prostu nie odpowiedziałam „dobrze” i nie byłoby
problemu.
-Jesteś
pewna, że to z nim chcesz spędzić resztę życia? - podszedł do
mnie bliżej. Scott był tak wysoki, że musiałam patrzeć w górę
na niego.
-Tak
jestem – odpowiedziałam stanowczo, ale miło.
-Dobrze
więc, zatańczymy? - zapytał podając mi dłoń. Uśmiechnęłam
się, był naprawdę uroczy. Ruszyliśmy na środek sali. Jedną
dłonią ujął moją dłoń, a drugą położył mi na talii.
Delikatnie oparłam palce o jego ramię. Starałam się trzymać
dystans, ale gdy prowadził sprawił, że wykonałam obrót, a gdy
mieliśmy powrócić do poprzedniej pozycji przyciągnął mnie do
siebie. Przylgnął do mnie całym ciałem i spojrzał w moje oczy.
-Scott
proszę nie przesadzaj – szukałam wyjścia z tej sytuacji, liczył
się tylko Damon i nie obchodziły mnie związki z innymi facetami.
Odsunęłam się od niego.
-Przepraszam
nie chcę się płoszyć – powiedział pochylając się do mojego
ucha. Wyciągnął z kieszeni karteczkę i coś na niej nabazgrał.
-To
mój numer telefonu i adres, więc jakbyś miała jakiś problem,
albo po prostu chciała porozmawiać – podał mi karteczkę,
uśmiechnęłam się i pogładziłam po ramieniu. Był naprawdę
miły, ale mógł tylko liczyć na koleżeństwo. Czas w tym miejscu
leciał mi bardzo powoli. Jednak wiele się od mojej babci nauczyłam.
Była bardzo dobrą czarownicą, a ja od niej szybko się uczyłam.
Pewnego wieczoru usiadłam na ganku. Było ciemno, więc jedyne co
widziałam to pole rozświetlone od żarówki. Babcia Ana wyszła z
domku.
-Przeziębisz
się – okryła mnie kocem i usiadła na wiklinowym bujanym fotelu,
nie miałam serca mówić jej, że wampiry nie chorują na takie
choroby. Siedziałam tak patrząc się w przestrzeń.
-Tęsknisz
za nim dziecinko? - zapytała babcia, była bardzo pomocną osobą,
jej doświadczenie życiowe pomagało wielu osobom. Kiwnęłam tylko
głową na tak.
-Kochasz
go, tak? - znów w odpowiedzi otrzymała tylko moje kiwnięcie głową.
-Wiesz...
Twoja matka się myli. Są pewne tradycje, ale nie można sztywno
trzymać się czegoś, co wymyślono wiele lat temu. Najważniejsze
jest to byś ty była szczęśliwa. Widzę, że mocno siedzi w twoim
sercu, bo myślisz o nim nawet po pięciu miesiącach siedzenia
tutaj. Wracaj do Mystic Falls, wystarczająco już umiesz. Nie będę
fatygowała twojej matki, żeby cię odwoziła, poproś Scotta. - nie
wierzyłam w jej słowa, od razu mocno ją przytuliłam,
potrzebowałam takich słów. Faktycznie minęło już bardzo dużo
czasu, tak wiele pozmieniało się w mojej osobowości. Czy on dalej
mnie kocha?
Scott
pomagał mi zmieścić walizki do samochodu.
-Dziękuję
babciu – mocno uściskałam ją, byłam jej bardzo wdzięczna za
całą pomoc i wiedzę, którą mi dała. Jechałam, tak już byłam
coraz bliżej dotyku Damona.
-Odwiedzisz
mnie kiedyś? - zapytał na krótką chwilę odrywając wzrok od
jezdni.
-Oczywiście,
że tak – uśmiechnęłam się po czym znów wróciłam do swoich
przemyśleń, do wspomnień jego śmiechu, wzroku. Tak bardzo za nim
tęskniłam. Zmrużyłam oczy, zasnęłam niedługo później
usłyszałam wołanie i delikatne poszturchiwanie w ramię.
-Dojeżdżamy
do Mystic Falls musisz mi powiedzieć jak dojechać do ich domu –
uśmiechnęłam się, tak mógł budzić mnie zawsze. Prowadziłam go
i jednocześnie poprawiałam fryzurę i makijaż. Chciałam wyglądać
jak najlepiej. Dojechaliśmy pod rezydencję, pożegnałam się ze
Scottem i obiecałam, że zadzwonię do niego. Uradowana weszłam do
rezydencji, zapomniałam nawet zapukać. Zauważyłam Elenę siedzącą
na sofie. Odwróciła się w moją stronę i od razu rzuciła się na
mnie.
-Wróciłaś
jak dobrze! - krzyknęła przytulając się do mnie. Za nią też
bardzo tęskniłam. Ze schodów zszedł Stefan, z którym też
serdecznie się przywitałam. Gdy usiedliśmy spojrzałam na nich.
-Gdzie
jest Damon? - zapytałam, a oni nagle posmutnieli.
-Co
się stało?! - zadałam kolejne pytanie, teraz byłam zdenerwowana.
-Chodź
ze mną – Elena poprowadziła mnie do pokoju Damona. Podała mi
kopertę i usiadła na łóżku każąc mi usiąść obok.
-Co to
jest? - zapytałam i powoli otworzyłam kopertę.
-Jordan.
Musisz mi wybaczyć, musiałem to zrobić. Nie jestem dobrym
partnerem dla ciebie. Twoja matka miała rację, nie przynoszę
szczęścia. Powinnaś jej posłuchać – czytałam w myślach, do
moich oczu napłynęły mi łzy.
-Nawet
Cody jest lepszy ode mnie. Będzie cię pilnował, tymczasem musimy
się pożegnać. Kochałem cię, wiedz o tym, zawsze będziesz w
głębi mojego serca. Nie zmienię jednak swojej natury. Wczoraj
zabiłem dwójkę ludzi, nic nikomu nie zrobili, chciałem się po
prostu pożywić. Nie szukaj mnie, to pożegnanie. Było nam dobrze,
ale to już koniec. Żegnaj Jordan – przez ostatnie przeczytane
zdanie całkiem się rozkleiłam. Łzy płynęły mi po policzkach
kapiąc na list i rozmazując tusz. Elena jedynie przytuliła mnie i
gładziła po głowie.
-Wyjechał
dwa dni po twoim wyjeździe – mruknęła. Więc nawet na mnie nie
czekał? Po prostu chciał to zrobić! Musiał wiedzieć o tym już
wcześniej. Faktycznie jak się żegnaliśmy był jakiś dziwny,
zamiast „do zobaczenia” powiedział „pa”. Bał się
powiedzieć mi to w oczy. Nienawidzę tego, nie chcę by tak było.
Bardzo długo zajęło mi ogarnięcie się. Poprosiłam Elenę by
zostawiła mnie samą w pokoju Damona. Miałam nadzieję, że znajdę
coś pomocnego. Musiałam go poszukać, usłyszeć to w twarz.
Spojrzałam na biurko, było puste, nic, zero wiadomości gdzie
mógłby teraz przebywać. Wyciągnęłam telefon, nie używałam go
tyle czasu, nie mogłam. Włączyłam go licząc, że zostawił mi
jakąś wiadomość. Nic, zero połączeń, czy głupiego SMS-a.
Wykręciłam numer, ale po paru sygnałach rozłączył mnie, nawet
nie chce ze mną porozmawiać. Zeszłam na dół i spojrzałam na
Stefana siedzącego na kanapie. Jego wzrok pytał mnie czy coś
znalazłam.
-Nic
nie ma – mruknęłam niezadowolona siadając obok niego.
***
Ludzie jak czytacie, proszę komentujcie, to mi daje większe chęci do pisania i regularnego dodawania postów :)
Pozdrawiam wszystkich czytających!