-Muszę
cię gdzieś zabrać na dwa dni, nie mogę ci powiedzieć gdzie, ale
musisz ze mną jechać, naprawdę musisz - mówił dość
przekonująco, widać było, że już myśli nad tym co powiedzieć
jak się nie zgodzę. Zmrużyłam oczy.
-Jak
bardzo ważne to jest? - zapytałam, tylko to mogło mnie przekonać
do wyjazdu. Na moje nieszczęście kiwnął głową na tak. Weszłam
z chłopakiem do domku i wskazałam mu kuchnię by tam na mnie
poczekał, ale gdy odwróciłam się chcąc iść w stronę pokoju
drogę zastąpił mi Damon.
-Gdzie
ją zabierasz? - był bardzo oschły, więc delikatnie pogładziłam
go po ramieniu.
-Damon
wrócę pojutrze spokojnie - chciałam sprawić by nie był zły,
patrzył groźnie na wilkołaka.
-Damon
- upomniałam go by zwrócił na mnie uwagę, gdy jego wzrok padł na
mnie był zupełnie inny, ciepły i czuły. Delikatnie uśmiechnęłam
się do niego i delikatnie pocałowałam.
-Nie
zabijecie się jak będę się szykować? - zapytałam, ale to była
tylko moja nadzieja, bo wiedziałam jacy są i najchętniej
pozabijaliby się wzajemnie. Postarałam się wyrobić jak
najszybciej i po krótkim pożegnaniu z Damonem byłam w samochodzie
Cody'ego.
-Powiedz
mi lepiej o co chodzi? - liczyłam, że powie mi cokolwiek, ale
niestety nie było szans, nie mogłam od niego wyciągnąć nawet
gdzie jedziemy, czy ile będziemy jechać, był wyraźnie
zdenerwowany przez cały czas. Obserwowałam co się dzieje na
zewnątrz, przez wydarzenia sprzed ostatnich miesięcy zaczęłam
bardziej szanować przyrodę i to co mnie otacza. To był jesienny
dzień, w oddali widziałam poszarzałe budynki, a wokół nas siąpił
deszcz, dobrze, że nie jechaliśmy cabrio Damona. Po dłuższej
chwili zatrzymaliśmy się na leśnej drodze, mokra ziemia zapadała
się pod wpływem mojego ciężaru, po paru dobrych minutach marszu w
milczeniu dotarliśmy na miejsce. Leśna polana z gromadą osób,
wszyscy podzieleni w niewielkie grupki.
-Cody!
- ktoś męskim głosem zawołał wilkołaka. Wtedy podeszliśmy do
dwóch chłopaków. Obaj byli dość wysocy, jeden mniej więcej
wzrostu Cody'ego, a drugi wyższy o 10 centymetrów. Obaj mieli tak
samo zielone, kocie oczy jak wilkołak, który mnie przywiózł.
-No
mówiłeś, że jest piękna, ale to już chyba lekka przesada –
niższy uśmiechnął się do mnie i ucałował moją dłoń.
Delikatnie się zarumieniłam. Okazało się, że byli to bracia
Cody'ego. Niższy Tray i wyższy Scott, widać mieli bardzo
przystojne geny, bo żaden z nich nie odstawał urodą. Po krótkiej
rozmowie odeszliśmy od nich.
-Po co
mnie tu zabrałeś? - zapytałam z lekką pretensją w głosie. Nic
nie odpowiedział, pokazał tylko palcem na punkt gdzieś za mną.
-Mama?!
- wykrzyczałam w myślach gdy się obróciłam. Moja matka stała i
patrzyła na mnie. Podeszłam do niej szybkim tempem.
-Córeczko
– zaczęła, ale nie dałam jej czasu na dłuższe czułości, od
razu kazałam jej powiedzieć, o co tu chodzi.
-Widzisz...
Pewnego razu wiedźma przepowiedziała nam twoje przybycie. Nie wiem
czy, przyglądałaś się znamieniu tuż nad twoimi nerkami, jest w
kształcie okręgu. Twoim przeznaczeniem jest uratowanie czystości
rasy. Musisz uratować świat od mieszańców, a poza tym jako moja
córka masz obowiązek wyjść za jednego z klanu Ashe'yów. -
powiedziała spokojnym głosem.
-Ja
już mam mężczyznę – byłam lekko zdenerwowana tą wiadomością,
chłodny wiatr powiał w naszą stronę, co jeszcze bardziej
podkreśliło dramaturgię sytuacji.
-Kochanie,
wybacz, ale to twoje przeznaczenie, z nim nie można dyskutować.
Poza tym dowiedziałam się, że zadajesz się z nieodpowiednim...
ekhm facetem. Jest wampirem, prawda? - nawet od niej zaczęłam czuć
nerwowość, a przecież moja matka była wyjątkowo spokojną osobą.
Cody podszedł w naszą stronę, gdy wysłałam mu mordercze
spojrzenie.
-Przecież
znasz już Cody'ego, chłopcze może zaprosisz ją na wasz bal, jak
się lepiej poznacie, to na pewno się pokochacie – uśmiechnęła
się w jego stronę, nic nie powiedziałam, ruszyłam szybkim tempem
w stronę zaparkowanego samochodu, chciało mi się płakać,
dlaczego niby tak średniowieczne przesądy miały zepsuć mi życie.
Dopiero co z Damonem zaczęliśmy być szczęśliwi, a już miało by
się to skończyć?!
-Jordan!
- usłyszałam za sobą wołanie Cody'ego, po chwili mnie dogonił.
-Poczekaj!
- złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
-Nie
wiedziałem o tym! Przysięgam, pewnie, że chciałbym byś ze mną
była, ale nie w taki sposób, przyjdź na bal, możesz przyjść z
Damonem, nie pozwolę byś była nieszczęśliwa – powiedział
szybko trochę zadyszanym tonem. Pokiwałam głową, musiałam się
trochę oswoić z nową sytuacją. Zamknęłam oczy, by przestać o
tym myśleć, niestety wiedziałam, że moja matka mówi poważnie.
Była kobietą, która musi postawić na swoim, więc nie będzie to
proste zadanie by przekonać ją do Damona.
-Jo,
proszę nie smuć się. Nikt nie będzie zmuszał cię do małżeństwa
– mruknął Cody, wiedziałam jednak, że chciałby tego.
Nienawidził wampirów, a zwłaszcza Damona. Ich walka nigdy się nie
zakończy, a ja chciałabym rozwiązać moje problemy. Nic nie
odpowiedziałam, na co chłopak głośno westchnął.
-Mam
nadzieję, że przyjdziesz z Damonem – prowadząc otworzył schowek
tuż przede mną i wyciągnął kopertę.
-Już
dawno chciałem ci to dać, ale... Wiesz jak było – westchnął
gdy otwierałam kopertę, było w niej zaproszenie na bal, starałam
się lekko uśmiechnąć, ale wyszedł mi dość dziwny grymas. Droga
niemiłosiernie mi się dłużyła. Chciałam być już w ramionach
Damona. W końcu udało się, na horyzoncie zobaczyłam jezioro, przy
którym stał domek. Nie byłam w stanie miło pożegnać się z nim,
nie po tym co słyszałam.
-Postaramy
się przyjść – machnęłam zaproszenie i ruszyłam do domku.
Panował w nim półmrok, zaczęłam szukać Damona. Znalazłam go w
salonie, siedział w salonie z zeszytem na kolanach, coś robił, ale
schował notatnik zanim zdążyłam podejść.
-Nie
miałaś wrócić jutro? - zapytał uśmiechnięty, że mnie widzi.
Usiadłam zrezygnowana obok niego. Widział, że nie jestem w
humorze, więc wstał i poszedł po coś do kuchni, wrócił
błyskawicznie, nalał mi wina do kieliszka i podał, po czym objął
mnie w pasie.
-Powiedz
co ci zrobił, chcę wiedzieć za co go zamorduję – warknął
lekko. Upiłam łyk wina próbując się odprężyć.
-To
nie jego wina... Moja mama przekazała mi, co powinnam zrobić... A
raczej kazała mi wyjść za mąż za Cody'ego, albo któregoś z
jego braci – mruknęłam, wampir był wyraźnie niezadowolony, co
mu się dziwić. To wcale nie była dobra wiadomość. Wstał i
podszedł do okna, patrzył się przed siebie, w ciemność.
-To
którego wybierasz? - zapytał nie odwracając się w moją stronę.
-Nie
mam zamiaru wybierać nikogo prócz ciebie – podeszłam do niego i
dotknęłam delikatnie jego nagie ramie. Patrzyłam na jego twarz,
ale bardzo szybko ją odwrócił.
-Dobrze
wiesz, że to twoja matka. Nie chcesz chyba tracić rodziny? - gdy to
powiedział opuściłam głowę, do oczu napłynęły mi łzy, dużo
łez. Miałam ochotę po prostu rzucić się na łóżko i płakać
jak dziecko.
-Musi
zrozumieć, że cię kocham, Damonie – głos delikatnie mi się
łamał, ale dalej trzymałam postawę twardziela.
-To
tak samo jakby ona ci powiedziała, że musisz zrozumieć swoją
tradycję – mruknął, a ja tylko podeszłam i pocałowałam go,
przelałam całe uczucie w ten jeden mały gest. Łzy spływały mi
po policzkach.
-Proszę
pójdź ze mną na ten bal, przekonamy ją – wtuliłam się w jego
ramiona.
-Jaki
bal? - zapytał, no jasne, nic mu nie mówiłam, bo nie było kiedy.
-Jordan
spóźnimy się! - Damon krzyknął przez drzwi hotelowej łazienki.
Oboje byliśmy bardzo zestresowani dzisiejszym wieczorem. Gdy wyszłam
z łazienki wampir spojrzał na mnie i natychmiast podszedł do mnie.
Połączył nas namiętny pocałunek, oparł mnie o ścianę, a dłoń
położył na mojej talii. Fakt, dziś się bardzo postarałam o swój
wygląd. Błękitna sukienka miała górę bez ramiączek, dość
obcisłą, co podkreślało moje kształty, dół był prosty lekki i
zwiewny. Strój dopełniały szpilki koloru ciemnego beżu i makijaż.
Damon całował mnie z coraz większym pożądaniem, odsunęłam się
i spojrzałam na niego poważnie.
-Musimy
już jechać – mruknęłam, nie chciałam tego kończyć, nie
chciałam myśleć o tym co się może stać. Delikatnie kciukiem
starłam szminkę z ust wampira, a sama poprawiłam szybko makijaż.
Niedługo później byliśmy na miejscu. Gdy wchodziliśmy do
wielkiej sali widziałam Cody'ego jak patrzy na mnie. Szłam pod rękę
z Damonem, starając się wyglądać pewnie. Wilkołak podszedł do
mnie by się przywitać.
-Pięknie
wyglądasz Jordan, witaj Damon – Cody starał się być miły nawet
dla wampira, a to nie było do niego podobne. Uśmiechnęłam się
delikatnie dziękując za komplement. Po krótkiej rozmowie Damon
poprosił mnie do tańca. Nasze ciała poruszały się subtelnie w
rytm muzyki. Było cudownie, przez chwilę mogłam zapomnieć o
wszystkich problemach. Niestety nie trwało to długo, zauważyłam
jak moja matka patrzy się na mnie. Westchnęłam i złapałam
wampira za rękę i ruszyłam w jej stronę.
-Cześć
mamo. To jest Damon, mój mężczyzna – siliłam się na uśmiech,
choć strasznie się bałam.
-Ten
wampir? Witam – nie podała mu nawet ręki tylko spojrzała z
pogardą. Mocniej zacisnęłam palce na dłoni chłopaka.
-Dobrze
wiesz, że tego nie zmienisz, kocham go – chciałam ją przekonać,
wiedziałam, że to będzie trudna bitwa.
-Przejdzie
ci, jakoś wcześniej nie mogłaś wytrwać długo w związku, mam
nadzieję, że będzie tak i tym razem. Może Cody cię zatrzyma przy
sobie. To taki przystojny i mądry chłopak – nie wierzyłam, że
tak mówiła przy nim. Chciałam coś już powiedzieć, ale Damon
mnie uprzedził.
-Dlaczego
nie chce pani pozwolić, by Jordan była szczęśliwa? - zapytał.
-Bo
nie będzie z Tobą szczęśliwa – odpowiedziała oschle.
-Mamo!
- krzyknęłam na nią jednak ta tylko pokiwała głową.
-Najlepiej
dla ciebie będzie jak pojedziesz do babci swojej, powinnaś uczyć
się od niej magii, by sobie poradzić z hybrydami – znów chciałam
odpowiedzieć coś Audrey, ale wampir mnie wyprzedził.
-Pojedzie,
dopilnuje tego. Też bym nie chciał by coś jej się stało –
spojrzałam na niego zszokowana, myślałam, że chce bym była przy
nim, widać myliłam się. Odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia.
Damon jednak zatrzymał mnie.
-Kocham
cię, tak będzie najlepiej – gładził mnie po policzku, ja jednak
nie mogłam tego słuchać. Byłam na niego zła jeszcze parę
ładnych godzin, później jednak zastanawiałam się, co powinnam
robić. Niestety, wszyscy chcieli bym jechała.
Fajne, aczkolwiek jest trochę błędów interpunkcyjnych ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas:
knockingonheavensdoor-fanfiction.blogspot.com
Mrs. Brownstone
No ładnie - układa jej się z Damonem. Spoko, ale czemu nagle jej mama trzyma sztamę z wilkołakami, a jej babcia ma ją uczyć magii. ? I ją nawet to nie zaskoczyło. Dziwne, dziwne, ale mam nadzieje, że w kolejnej części będzie wszystko wyjaśnione. ; D
OdpowiedzUsuńHej tu autorka pamiętnika Damona ( http://vampire-diares-in-damon-eyes.blogspot.com/), odpowiadając na twoje pytanie w komentarzu, tak mam zamiar pisać dalej ale chwilowo nie mam na to czasu :) kiedy zjadę chwilę przeczytam też twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Opowiadania trochę dziwne, ale wciągające. Osobiście nie przepadam za tego typu opowiadaniami, ale to mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. Jeśli Ci się spodoba to zapraszam do obserwacji. Na pewno się odwdzięczę.
http://w--ciszy.blogspot.com/
Opowiadanie bardzo wciągające, ogólnie nie przepadam za opkami, typu wampiry, wilkołaki, wielka miłość, ale postanowiłam, że dam szansę właśnie temu i nie zawiodłam się :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale Traya wyobraziłam sobie przystojniej xdd
Będę zaglądać tu częściej - obiecuję :D
Highway-to-darkness.blogspot.com
To jest świetne, a ta matka jest wredna. Powinna chcieć szczęścia córki ponad wszystko, a nie kierować się przepowiednią. Pisz dalej. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńhttp://blessed-with-girl.blogspot.com/
Miałam poczekać z czytaniem, ale nie wytrzymałam, przecież nauka może poczekać:) Są jakieś priorytety;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy, Damon momentami cudowny, momentami zbyt kochany:) Wolę go jako drania:) Ciekawe rozwiązanie z tym ślubem, chociaż nie bardzo rozumiem dlaczego... Masz sporo błędów, pewnie się śpieszyłaś, Powtórzenia(znalazłam go w salonie, siedział w salonie; ciągłe mnie), dziwna kolejność wyrazów w zdaniu( pojedziesz do babci swojej), No i wreszcie nie wiem jak geny mogą być przystojne, ale przynajmniej czytanie tego fragmentu było zabawne, z drugiej strony to nie jakiś 3- osobowy narrator, tylko sama Jordan, więc może popełniać błędy:)
Czekam na kolejne posty, a i zapewniam, że u mnie rozdział pojawi się niedługo, może tak za tydzień:)