Słoneczny
dzień, idealny na powrót na stare śmieci. Dzień zaczął się dokładnie tak jak to
sobie zaplanowałam. Zapakowana i gotowa na odwiedziny starych znajomych. Minęło
już pięć lat od kiedy przeprowadziłam się z Mystic Falls do LA. Pamiętam jak
dziś kiedy razem z Eleną i Mattem siedzieliśmy na ławkach w parku. No i to jak
skrycie kochałam się w Tylerze. Cóż dobrze, ze ludzie się zmieniają. Mój stary
dom został niestety sprzedany, na całe szczęście mam namiot na pewno się gdzieś
rozbiję. Zawsze zostaje mi pole głęboko w lesie gdzie razem z Eleną kiedyś
napisałyśmy "Jordan + Elena = BFF". Ciekawe czy mnie jeszcze
pamięta. Wsiadłam do autobusu. Mimo, że było słońce, powietrze się jeszcze nie
nagrzało, więc gdy tylko zajęłam wolne miejsce wyjęłam mój termos i nalałam
sobie kubek gorącej herbaty.
-Umrę
tu chyba przez tyle godzin – mruknęłam sama do siebie. Wcale nie cieszyła mnie
wielogodzinna jazda. Chociaż moglibyśmy stanąć co jakiś czas na papierosa, bo
jak nie to chyba zamorduję kierowcę. Jazda o dziwo nie była taka straszna jak
myślałam. Parę razy zatrzymaliśmy się, więc mogłam swobodnie zapalić. Dotarłam!
Tak w końcu dotarłam! Numer jeden na mojej mapie miejsc, które muszę koniecznie
odwiedzić był dom Eleny, jakby inaczej. Sięgnęłam do torebki po grzebień by przeczesać
moje brązowe włosy i nawet nie zdążyłam nadusić dzwonka, a przed dom wyszedł
Jeremy, najwidoczniej się gdzieś spieszył, bo na mnie wpadł.
-Cześć
– rzuciłam śmiejąc się, ale on najwidoczniej mnie nie poznał. Stał i patrzył
się próbując sobie przypomnieć kim jestem.
-To
ja! Jordan! – nie wytrzymałam w końcu wywracając oczami.
-Jo…Jordan?!
– Był kompletnie zszokowany. Przytuliłam go na przywitanie, ale on chyba nie
zamierzał urządzać ze mną pogawędki, cały czas wyglądał jakby chciał się jak
najszybciej wyrwać stąd.
-Jest
Elena? – spytałam szybko mając nadzieję na pozytywną odpowiedź.
-Jest
u Salvatore’ów. Wsiadaj, to cię podrzucę, strasznie mi się spieszy, przepraszam
– szybko podszedł do samochodu. Gdyby nie to, że znaliśmy się bardzo dobrze to
już bym się na niego obraziła. Droga… Znów w drodze. Dlaczego ja?! Jechaliśmy
przez las. Nagle zobaczyłam ogromny pensjonat.
-To
tu?! – krzyknęłam wychylając się do przodu.
-Tak,
tak, wysiadaj spieszę się do Bonnie!
-Jesteś
z Bonnie?! – Boże tyle mnie ominęło przez te pięć lat. Chyba będę musiała się
tu wprowadzić by cokolwiek nadrobić.
-Tak,
później pogadamy. No sio! – Zaczęliśmy się śmiać. Wyciągnęłam z bagażnika swój
chyba 10 tonowy plecak i ruszyłam w stronę drzwi. Zapukałam, a w drzwiach dość
szybko pojawił się megaprzystojny mężczyzna. Albo Elena zmieniła płeć i
przeszła miliard operacji plastycznych, albo na ziemię spadł jakiś czarny
anioł, albo lepiej, demon. Facet uniósł jeden kącik ust do góry, pewnie
domyślił się, że się na niego gapię, a nawet nic nie powiedziałam.
-Jest
Elena? – w końcu wyrzuciłam z siebie starając się nie patrzeć w błękitne oczy
przystojniaka. Ten nic nie odpowiedział, obrócił się i zawołał moją
przyjaciółkę. Dziewczyna zareagowała dosłownie tak samo jak Jer. Patrzyła się
na mnie próbując wyczytać z moich myśli kim ja do cholery jestem?
-Damon,
kto to? – wypaliła moja przyjaciółka. Zaczęłam się śmiać. Kto mu dał to imię?
Nie mogłam się opanować. Moje oczy zeszkliły się od śmiechu, ale w końcu się
uspokoiłam.
-To
ja, Jordan – znów musiałam się przedstawiać. Długo nie czekałam na reakcję.
Elena rzuciła się na mnie w takim tempie, że obie upadłyśmy na ziemię.
-Jo
jak ty się zmieniłaś – przyjaciółka w końcu podniosła się ze mnie i pomogła mi
wstać. Zaprosiła mnie do środka. Damon w końcu oficjalnie mi się przedstawił z
takim samym uśmiechem na ustach z jakim mnie powitał. W LA nie było tak
przystojnych facetów. Wchodząc do środka zauważyłam jeszcze jednego mężczyznę.
Już nie był tak przystojny jak Damon, ale byli braćmi. Stefan, bo tak miał na
imię poszedł zrobić mi herbatę, a ja razem z Eleną usiadłyśmy przodem do siebie
na sofie i zaczęłyśmy rozmawiać. Na fotelu obok usiadł czarnowłosy i przyglądał
się nam sącząc powoli whisky. Na nasze plotkowanie odpowiadał śmiechem i często rzucał zgryźliwe komentarze.
-No
dobra czas się zbierać. Namiot sam się nie rozstawi – słychać było
niezadowolenie w moim głosie. Podniosłam się z kanapy i chciałam sięgnąć po
plecak.
-Mam
wolne miejsce w sypialni – Damon rozłożył się wygodniej na fotelu.
-Może
nocować w mojej sypialni – Elena warknęła na Damona. Czyżby mieli się ku sobie?
Eh wielka szkoda byłaby rozrywka. Dogadałyśmy się z Eleną i zaniosłam plecak do
jej pokoju.
-Dobra,
a teraz chodźmy do Grilla – powiedziałam patrząc to na Stefana to na Damona. Chciałam
zaszaleć, pobawić się i napić się sporej ilości tequilli. Szybko się przebrałam
w coś bardziej w moim stylu. Ciuchy na podróż zaczęły mi przeszkadzać. Przerzuciłam
plecak i znalazłam zwiewną krótką spódniczkę i czarną koszulkę na cienkich rękawkach.
Szybko poprawiłam makijaż. Zbiegłam na dół przygotowana na długą wędrówkę,
jednak gdy wyszłam przed dom zobaczyłam czarnego chevroleta cabrio. Był
cudowny, chyba właśnie zostałam blacharą. Starałam się podnieść moją opuszczoną
szczękę z podłogi, bo o samochód oparty był Damon.
-Jak
już się ogarniesz to wsiadaj – mężczyzna otworzył mi drzwi i wsiadł po stronie
kierowcy. Usiadłam rozkoszując się widokiem samochodu.
-Gdzie
Elena i Stefan? – spytałam zauważając brak mojej przyjaciółki.
-Dojadą
do nas muszą pogadać – stwierdził pogardliwie. Wyraźnie mu się nie podobało to,
że ta dwójka zostaje razem. Wydaje mi się, że jest w niej zakochany. Cóż nic na to nie poradzę, że najprzystojniejszy
facet na ziemi kocha się w mojej przyjaciółce. Ruszyliśmy dość ostro. Damon
chyba miał przylepiony pedał gazu do podłogi.
-Zwolnij
trochę – poprosiłam łapiąc go za ramię. Zdecydowanie ta prędkość była dla mnie
za wysoka.
-Takim
samochodem chcesz tak wolno jechać? – zaśmiał się i spojrzał na mnie. Mógłby
chociaż cholera patrzeć na drogę. Chociaż te jego błękitne oczy. Co ja gadam!
Przecież jest zakochany w mojej przyjaciółce! Szybko się zarumieniłam
odwracając wzrok. Damon jak na złość nie odrywał ode mnie oczu. Zatrzymaliśmy
się. Rozejrzałam się wokół, ale zobaczyłam tylko las.
-Grill
zmienił lokalizację? – zaśmiałam się nerwowo. Szukałam jakiegoś wyjścia z tej
niezręcznej sytuacji.
-Myślisz,
że można mi ufać? – spytał Damon głosem seryjnego mordercy. Czułam włoski
jeżące się na moim karku.
-Może
Elena nie postąpiła dobrze zostawiając cię ze mną – znów ten uśmiech. Lekko
uniesiony jeden kącik ust do góry. Wyglądał zabójczo przystojnie... Zabójczo,
moja gra słów jeżeli chodzi o tego faceta jest świetna. Zabójczo to ja będę
miała niedługo.
-Co
się tak zestresowałaś? Żartowałem – zaśmiał się odpalając samochód.
-Damon
chcesz, żebym dostała zawału? – warknęłam na niego lekko uderzając go w ramię.
Nawet się nie wzdrygnął, aż dziwne. Dotarliśmy do Grilla.
-Matt
! – przytuliłam dawnego kumpla. On odwzajemnił moje przywitanie. Chyba jako
jedyny mnie poznał. Podał Damon’owi whisky a mi na początek drinka. Usiadłam
rozglądając się po barze. Prawie nic się tu nie zmieniło, ale stał wolny stół
bilardowy.
-Zagrasz
ze mną? – zwróciłam się do czarnowłosego. Spojrzał na mnie i znów się uśmiechnął.
Tak się cieszę, że siedzę. Mogłabym w końcu przestać wzdychać do faceta mojej
przyjaciółki. Damon szybko się zgodził, ale wiedziałam, że jest jakiś haczyk.
Przegrany będzie dłużny jakieś zadanie. Cóż no dobra. Chyba jednak chłopak nie
zdaje sobie sprawy, ze grywam w bilard bardzo dobrze. Zaczęliśmy grać. Oparłam
się o kij gdy on rozbijał bile. Spojrzałam na jego twarz, widziałam to
skupienie, chęć wygrania. Już po chwili grania została mi ostatnia bila.
-No
to chyba przegrałem – stwierdził chłopak gdy wbiłam czarną ósemkę.
-To
co mam dla ciebie zrobić? – zapytał podchodząc do mnie bliżej. Za blisko jak
dla mnie. Serce zaczęło mi bić za szybko.
-Nie
mam na razie pomysłu – odwróciłam się i podeszłam do naszego stolika. Upiłam
łyk z drinka i zauważyłam, że do Grill’a weszła Elena, a za rękę trzymała…
Stefana ?! Nie możliwe przecież jest jeszcze Damon! Czarnowłosy chyba też był
zdziwiony sytuacją, a raczej rozwścieczony, bo wstał od stolika.
-Zostań
– powiedziałam łapiąc go za ramię. To jednak nie dało oczekiwanych przeze mnie
rezultatów. Damon wyrwał rękę i bez słowa odszedł wypijając jednym chaustem
całą zawartość szklanki. Ja zostałam przy stoliku chwilę później obserwując
słodką rozmowę Eleny i Stefana.
-Zaraz
dostanę cukrzycy – warknęłam w myślach i podeszłam do baru zamawiając sobie
tequillę. Już po chwili skwasiłam się na smak cytryny. Postanowiłam wyjść na
dwór, żeby zapalić. Paląc papierosa usłyszałam jakąś kłótnie. Poszłam w jej
stronę. Jakiś facet kłócił się z Damon’em, gdy tylko popchnął czarnowłosego
podeszłam bliżej.
-Zostaw
go! – krzyknęłam wchodząc prawie między nich.
-Widzę,
że znalazłeś sobie ochroniarza. Przynajmniej ładna – nieznajomy facet nie mógł
powstrzymać się ze śmiechu, więc po prostu odszedł.
-Co
ty robisz?! – Damon na mnie warknął łapiąc mnie mocno za ramię. Nic nie
odpowiedziałam. Wydawało mi się, że mu pomogłam. Przynajmniej to chciałam
zrobić, to był błąd?
-Ten
facet jest bardzo niebezpieczny! Mógł cię skrzywdzić! – krzyknął po raz drugi nie
słysząc żadnej mojej odpowiedzi. Więc jednak tylko ze zmartwienia na mnie
krzyczał. Nic źle jeszcze nie zrobiłam? Znów nie odpowiedziałam, co mi się
stało, że tak milczę. Po prostu się przytuliłam do Damon’a. Chłopak był
wyraźnie zaskoczony. Objął mnie jedną ręką w talii, ale dość szybko się od
siebie oderwaliśmy.
-Chodź
napijemy się – uśmiechnęłam się szeroko i wyrzuciłam papierosa, który i tak
spalił się sam. Weszliśmy do baru i zaczęliśmy pić. Po chwili byłam już lekko
pijana.
-Więc
Elena jest ze Stefanem? – spytałam, ale szybko zrozumiałam głupotę tego
pytania. Damon zacisnął palce na szklance.
-Głupia
ja! Po co się odzywałaś! - karciłam się w myślach.
-Najwidoczniej
– wysyczał i spojrzał na parkiet gdzie para, o której właśnie mówiliśmy,
tańczyła.
-Widzę,
że nie jest ci to na rękę? – nie wiem w sumie czy to było pytanie czy
stwierdzenie. Przecież dobrze widziałam jego zachowanie. Jednak nic mi nie
odpowiedział.
-Nie
martw się. Znajdziesz równie dobrą i ładną – znów ukazałam amerykański uśmiech
numer 5. Pogładziłam go delikatnie po ręce. Nie chciałam go poderwać. Jedynie
pocieszyć, a przecież i tak gdyby nie on siedziałabym teraz sama i patrzyła na
gołąbki.
-Dobra
to ostatni, bo chyba za bardzo się upiłam – mruknęłam już trochę niezrozumiale przechylając
ostatni kieliszek.
-Czas
do domu! – stwierdziłam podnosząc się z hokera. Damon zauważył moją
nieumiejętność picia i też dopił drinka, by mnie odwieźć do domu. Podczas jazdy
musiałam zasnąć, byłam chyba za bardzo pijana. Czarnowłosy jednak wykazał się
dużym sercem i zaniósł mnie do domu. Zaniósł mnie nawet do pokoju Eleny, ale
tak kurczowo trzymałam jego czarną koszulę przez sen, że nie pozwoliłam mu
odejść. Tak minęła mi noc… CDN.
*****
Pierwsza część opowiadania o tematyce, o której jeszcze miesiąc temu bym nawet nie pomyślała. Zapraszam do czytania i komentowania. Kolejny post już wkrótce!
I hope you like it!
Hmm.... Nie bardzo podoba mi się pomysł "wklejania" niewiadomej bohaterki do powieści, która zawiera bohaterów, miejsca ze znanego serialu. Twoja powieść jest jakby zamiennikiem serialu, bo zmieniasz fakty. Szczerze byłabym za gdybyś robiła coś od siebie, a nie modyfikowała zresztą fantastyczny serial. Błagam zmień to! Mogłoby być naprawdę ciekawie gdybyś tylko zmieniła imiona bohaterów, miejsca. Proszę nie rób kopii serialu " Pamiętniki wampirów". Zachęciłaś mnie, ale to nie jest twoje, to nie twój pomysł nie twoi bohaterowie. Moja propozycja: zostaje główna bohaterka, która jest całkiem ciekawa, a inne postacie zmieniasz. Historia zapowiada się ciekawie, ale nie chcę czytać zmodyfikowanej wersji serialu... Jeśli zmienisz to o czym wspomniałam na pewno dołączę do obserwatorów i będę polecać twoją powieść;) Przy okazji zapraszam do mnie: http://lewitujaca.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam, przybywam z ocenialni Szczere i Sprawiedliwe. Oceniająca, którą wybrałaś, ma obecnie zablokowaną kolejkę, więc proszę, byś dokonała ponownego wyboru, tym razem uważniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!