poniedziałek, 17 czerwca 2013

numer 5

Razem z Eleną zdecydowałyśmy, że muszę się przeprowadzić do Mystic Falls. To ona pojedzie ze mną do LA, żeby pomóc mi się spakować. Wsiadłyśmy do samochodu Stefana i ruszyłyśmy.
-Widzę, że się mocno zaprzyjaźniliście z Damon’em – Elena uśmiechnęła się do mnie wjeżdżając na autostradę.
-Ja… Nie wiem dlaczego wszystko toczy się tak szybko. Podoba mi się, jak na razie jest ok. Najwyżej zabawię się jak zwykle – mruknęłam i mimowolnie się zarumieniłam. Chyba nie za bardzo chciałam się nim bawić. Elena wystarczająco go zraniła.
-Przypominasz mu Rica – widać było, że dziewczyna miło wspomina tego faceta.
-Kto to jest?
-To… Były nauczyciel historii ze szkoły. Łowca wampirów, no… i przyjaźnił się z Damon’em. Mimo, że tego nie pokazywał bardzo przeżył jego śmierć – Elena posmutniała. Jej oczy lekko się zeszkliły, lecz szybko się zebrała.
-Dlaczego miałabym mu go przypominać?
-Czuje, że może się tobie zwierzyć, napić się Burbona. Ufa ci, a rzadko mu się zdarza – po tych słowach obie zamilkłyśmy. Zastanawiałam się dlaczego darzy mnie zaufaniem? Ehh… I dlaczego tak często o nim myślę? Powinnam skupić się teraz na czymś innym. Podróże do LA i powrotna nie były męczące. Jeszcze wieczorem byłyśmy już przy rezydencji. Stefan pomógł mi wnieść walizki na górę. Jak na razie nie zaczęłam się rozpakowywać. Zeszłam na dół, bo chłopacy chcieli nam coś przekazać.
-Tutaj znajdziesz pomoc jeżeli chodzi o twoje moce – Damon rzucił wielką, starą księgę na stół.
-Bonnie nam ją przyniosła – szybko dodał Stefan.
-Taa… Zdążyła też uprzedzić, że nie będzie ci pomagać, a potrzebujesz jakieś wiedźmy, co by cię nauczyła machać różdżką – Damon lekko wkurzony sączył krew z woreczka. Dobrze, że niedawno jadłam. Gdy jechałyśmy zabrałyśmy parę woreczków w lodówce.
-Silvia przyjedzie – Stefan podał i mi i Elenie szklankę Burbona.
-Kto? – moja przyjaciółka też była zdziwiona.
-Silvia… Taka tam wiedźma. Zadzwoniłem do niej i się zgodziła – Damon czegoś nie mówił. Znów jakieś niedomówienia. Spojrzałam na niego wymownie, ale ten odpowiedział mi tylko zalotnym uśmiechem. Co za człowiek… Chwila… Wampir. Co za wampir. Zaśmiałam się sama z siebie. Dobrze, że zdążyli powiedzieć nam kto to jest, bo w drzwiach ukazała się kobieta w brązowych włosach, była piękna, podejrzewałam, że to wiedźma, o której przed chwilą mówiliśmy. Szybko przyjechała.
-Damon jak ja dawno cię nie widziałam – dziewczyna uśmiechnęła się i rzuciła się czarnowłosemu na szyję. Przywitała się też ze Stefanem i przedstawiła Elenie.
-Więc ty jesteś ta Jordan? – pokręciła głową. Chyba się zbytnio nie polubimy. Starałam się zachować fason. Była mi potrzebna, inaczej już dawno bym z nią nie gadała. Poinformowała mnie, że zaczniemy od jutra. Postanowiłam ochłonąć, wyszłam na spacer i trochę pobiegać. Nie mogłam patrzeć jak ta wiedźma przymila się do Damon’a. Szłam ciesząc się końcem zachodu słońca. Ciekawe gdzie ta laska będzie nocować. Mam nadzieję, że w pokoju Eleny, to ja pójdę do Damon’a, ale… Nie byłam pewna. Starszy Salvatore nie był w końcu moją własnością. Mimo to byłam zazdrosna. Gdy wracałam usłyszałam hałasy za domem. Poszłam by sprawdzić, kto to. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Damon i ta wiedźma, no tak namiętnego pocałunku dawno nie widziałam. Łzy wypełniły moje oczy. Weszłam do domu czując ból w sercu. Byłam wściekła jak nigdy. Elena widziała jak szybko wbiegam do pokoju. Niech sobie nocują razem, mam to gdzieś. Chciałabym teraz cofnąć czas. Nie przyjeżdżać do MF, to był błąd. Rzuciłam się na łóżku i po cichu płakałam. Nawet nie wiem dlaczego. Znałam przecież tego chłopaka tak krótko. Usłyszałam Elenę wchodzącą do pokoju.
-Przepraszam, myślałam, że już tak nie będzie robił. Wyglądał na szczęśliwego – przyjaciółka usiadła na łóżku obok mnie. Pogładziła mnie po ramieniu.
-Zna mnie za krótko. Byłam zabawką, a Silvia jest odskocznią. Pozbędzie się dzięki niej miłości do ciebie – otarłam łzy mimo, że było mi przykro. Patrzyłam na nią cała rozmazana.
-On mnie już nie kocha, może się opamięta teraz.
-Teraz to może się gonić – warknęłam wściekła. Postanowiłam, że nauczę się tego wszystkiego, czego mam się nauczyć i odejdę. Przynajmniej się stąd wyprowadzę. Wzięłam do ręki ogromną księgę, którą przyniosła Bonnie. Otworzyłam książkę na zaznaczonej stronie.

-Tantum – przeczytałam w myślach nagłówek. Więc tym naprawdę jestem. Tak nazywa się moja… Rasa? Czytałam dalej i zauważyłam jedno słowo, „mortem”. To miało być moje przeznaczenie? Według książki miałam zginąć by uchronić wszystkie cztery rasy. To nie możliwe. Nie mogłam spać, nie po tym co przeczytałam.

*****
Rozdział krótszy, gdyż zarzucono mi, że rozdziały są za długie. Będę więc dodawała mniej, ale mam nadzieję, że częściej. :) Pozdrawiam kochani i mam nadzieję, że was nie zawiodłam.

1 komentarz:

  1. O kurczę... Coraz lepiej. Damon jednak jest Damonem co mnie cieszy, bo już myślałam, że robisz z niego Edwarda ze "Zmierzchu";)Ciekawie, ciekawie...;) Nie wiedziałam, że Alaric nie żyje;(
    Mam parę uwag... Nie "chłopacy" tylko chłopcy;)
    I zdanie"jeszcze wieczorem byliśmy już przy rezydencji" lepiej byłoby- jeszcze wieczorem byliśmy przy rezydencji, albo- wieczorem byliśmy już przy rezydencji;)
    To tyle;) Baardzo ciekawy rozdział;)

    OdpowiedzUsuń