czwartek, 13 czerwca 2013

numer 4

Za drzwiami stał jakiś facet. Miał około 180 cm wzrostu, krótkie brązowe włosy i brązowe oczy.
-Witaj jestem Elijah, jestem bratem Klausa – powiedział poprawiając swoją koszulę. Zrobiłam chyba wystarczająco pytającą minę, bo kontynuował.
-Klaus to ten, który cię zabił – te słowa mną wstrząsnęły. Klaus… Wampir winny całemu temu nieszczęściu, wampir, który mnie zabił, który krzywdzi Damon’a.
-Czego chcesz? – warknęłam mierząc go od góry do dołu.
-Chciałem cię przeprosić za jego zachowanie i jednocześnie ostrzec , że jesteś Nik’owi do czegoś potrzebna, tylko nie wiem do czego. Musisz mieć się na baczności – Elijah był bardzo miły, prawdziwy gentelman. Aż dziw, że są braćmi.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam? Pewnie trzymasz się razem z nim – czego on ode mnie chce. Ostrzega mnie przed własnym bratem? To trochę dziwne.
-Elena mi powiedziała, nie martw się nie jestem wrogiem.
-Elena? –znów patrzyłam na niego ze zdziwieniem. No nic może mówi prawdę. Jednak do domu nie chciałam go zapraszać. Zauważyłam, że w stronę domu zmierza już Brooke. Elijah grzecznie pożegnał się i odszedł. Dziwny on jest. Przywitałam się z koleżanką i weszłyśmy do mojego pokoju.
-Musisz ubrać to, albo nie to – słyszałam co chwila, mimo tego moje myśli zaprzątało zupełnie co innego. Czego chce ode mnie ten cały Klaus i co z Damon’em? Może zadzwonię do niego?
-Ej co ci jest? Jesteś jakaś dziwna, zakochałaś się? – Brooke w końcu nie wytrzymała. Ja jedynie pokiwałam głową na nie.  Miałyśmy dziś iść na imprezę basenową u znajomego Brooke. Musiałam znaleźć gdzieś moje bikini. Nie było łatwo. Muszę się pozbierać. Zapomnieć o Klaus’ie i Damon’ie i zacząć prowadzić normalne życie. Tylko czy chcę przestać pamiętać o tym czarnowłosym, z którym wypiłam takie ilości Burbona. Przebrana i umalowana spojrzałam raz jeszcze w lustro. Związałam włosy w kitkę i ruszyłyśmy na imprezę. Starałam się dobrze bawić. Mimo alkoholu, który obniżał mój apetyt czułam się głodna. Wiedziałam, że nie mam szans upolować jakiegoś zwierzęcia, a picie ludzkiej krwi prosto z żyły było dla mnie zbyt bolesne, jednak musiałam zaryzykować. Zauważyłam, ze jakiś chłopak urywa się z imprezy idąc w stronę ogrodu. Poszłam za nim. Zauważył to, ale nie uważał tego za przeszkodę. Było ciemno więc ledwo widziałam jego kontur, a co dopiero twarz. Pożałowałam, że tam podeszłam.
-Więc znowu się spotykamy – uśmiechnął się do mnie.
-Klaus – warknęłam i chciałam odejść.
-Nie pójdziesz sobie tak łatwo. Jesteś mi potrzebna – zagrodził mi drogę. Złapał mnie za nadgarstki.
-Zostaw mnie za żadne skarby świata ci nie pomogę – próbowałam się wyrwać, ale byłam za słaba. Albo to ja potrzebowałam posiłku, albo on był wyjątkowo silny. Czas płynął bardzo szybko. Tylko chwila i straciłam świadomość, co poprzedzone było chyba skręceniem karku. Znów ciemność. Co ja zawiniłam? Czy byłam złym człowiekiem… Wampirem? Powoli otworzyłam oczy. Wydawało mi się, że minęła najwyżej minuta. Najwidoczniej pomyliłam się.  Poczułam zapach stęchlizny, a zaraz ujrzałam kraty. Byłam w klatce jak jakiś szczur.
-Księżniczka się obudziła – usłyszałam kobiecy głos. Przede mną kucnęła jakaś blondynka.
-Rebekah nie spoufalaj się z nią – do piwnicy wszedł Nik. Oboje zaśmiali się.
-Po co mnie tu więzisz? – chciałam krzyknąć, lecz nie za bardzo byłam na siłach. Potrzebowałam posiłku. Koniecznie i natychmiastowo. Oboje wyszli śmiejąc się do siebie. Mijały godziny. Normalnie pomyślałam sobie, że lata, ale przez małe okienko widziałam jak zachodzi słońce. Proszę niech ktoś mi pomoże, ktokolwiek. Elena, Stefan, Damon… Proszę. Nie mogłam się rozpłakać, nie chciałam pokazywać swoich słabości. Mimo to czułam jakbym miała zaraz wyschnąć. Coraz bardziej odczuwałam głód. Oparłam się o kratki, znaczy chciałam to zrobić, ale najwidoczniej oblane były werbeną. Szybko odskoczyłam tłumiąc swój krzyk. Ułożyłam się na podłodze i po prostu zasnęłam. Obudziła mnie rozmowa. Był już ranek, patrząc na słońce, to około 11. Wsłuchałam się w rozmowę.
-Po co chcesz ją zabić? – chwila, chwila. Znałam ten głos. Tylko nie mogłam go sobie przypomnieć. Wytężyłam słuch jeszcze bardziej.
-Dobrze wiesz po co. Tylko ona jest hybrydą wszystkich czterech stworzeń – ten głos na pewno był Klausa. Poznałabym ten brytyjski akcent z drugiego końca świata. Gdybym tylko mogła roztrzaskałabym mu tą twarz z tym głupkowatym uśmiechem.
-Przecież ona nie ma o tym zielonego pojęcia nic ci nie grozi – już wiem! To głos Damon’a. Moment… Damon’a?! Co on ma z tym wspólnego?! Paktował z nim?! Jak on może?! Nie wytrzymałam. Moje oczy znów wypełniły się łzami. Nie miałam już siły ich słuchać.
-Pomocy! – krzyknęłam ostatkiem sił, jakby to miało mi jakoś pomóc.
-I tak nikt cię nie słyszy – znikąd pojawiła się Rebekah. Znów się śmiała. No strasznie zabawne to wszystko. Taki kabaret, że nie mogę się powstrzymać. Prychnęłam i odwróciłam się plecami do blondynki. Patrzyłam na małe okienko, które jako jedyne pomagało mi w kontakcie ze światem. Po ok godzinie usłyszałam, że Rebekah odchodzi. Rozejrzałam się szukając ucieczki, ale za każdym razem gdy dotykałam krat werbena dotkliwie mnie parzyła. Stwierdziłam, że gdy długo będę próbować to się uodpornię. Długo siedziałam z kratami w dłoniach. Bolało tak mocno, ale próbowałam je rozszerzyć. W końcu moja granica bólu sięgnęła zenitu. Zabrałam ręce i zaciskając z bólu zęby patrzyłam w małe okienko. Już było późne popołudnie. Usłyszałam hałasy u góry. Szykowali się do jakiegoś przyjęcia, a właściwie przychodzili już goście. No tak, oni są do tego zdolni. Już po mnie. Nikt mnie nie słyszy. Wyschnę tu. Położyłam się na ziemi próbując łapać resztki promieni słonecznych.
-Jordan – usłyszałam szept. Obróciłam się w jego stronę.
-Elena! – sama szepnęłam, lecz z większym entuzjazmem. Dotknęła krat i poczuła werbenę. Szybko odskoczyła. Za nią przyszedł Stefan. Szukali wyjścia z tej sytuacji. W końcu udało się. Otworzyli moją klatkę. Już prawie czułam się wolna. Musiałam się wydostać jeszcze z tej piwnicy. Weszliśmy w jakieś tunele. Było ciemno i zimno. Po drodze Elena dała mi woreczek z krwią. Nie miałam wyjścia musiałam ją wypić. O dziwo nie czułam tego bólu jak przy piciu świeżej krwi, a dawała dużo więcej sił. Krok za krokiem czułam się coraz bardziej wolna. 10 minut, 15, 20… Ujrzałam lekkie światło, więc przyspieszyłam. Już tak niewiele dzieliło nas od wolności. Las. Zobaczyłam drzewa, krzaki. Czułam ten zapach. To cudowne. Jakbym była w więzieniu jakieś 25 lat. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę rezydencji.
-Bezpieczniej będzie dla ciebie jak przeniesiesz się do Mystic Falls – Elena z niepokojem spojrzała w moją stronę. Miała taki smutny wzrok, przepraszał, że tyle na nią musiałam czekać.
-Możliwe – mruknęłam. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że Elena i Stefan dobrze się mną zajmą, ale… Czy ja naprawdę chciałabym być blisko Damon’a? Wjechaliśmy na żwirową ścieżkę prowadzącą do domu. Weszliśmy, Damon jak zwykle siedział na sofie i sączył Burbona. Podniósł się gdy nas zauważył, ale ja przywitałam go siarczystym policzkiem.
-Ej – spojrzał na mnie marszcząc brwi. Nic nie powiedziałam, minęłam go szturchając jeszcze ramieniem i weszłam na górę do pokoju Eleny.
-A to za co było?  - moja przyjaciółka również była zdzwiona zachowaniem.
-Daj spokój. Pożyczysz mi coś do spania? Nawet nie mam w co się ubrać – mruknęłam patrząc na śmierdzące, lekko podarte ciuchy. Chciałam już zmyć z siebie ten zapach piwnicy. Rzuciła we mnie długą koszulką i krótkimi spodenkami. W dodatku dała mi ręcznik. Kochana dziewczyna. Dosłownie wbiegłam do łazienki i pozbyłam się wspomnień stęchłego pomieszczenia. Wyszłam spod prysznica, a Elena siedziała na łóżku oczekując wyjaśnień.
-Dobra, powiem ci. Jak byłam uwięziona słyszałam jak Damon rozmawia z Klausem i dobrze wiedział, że jestem zamknięta – posmutniałam trochę. Chyba dalej nie byłam w pełni sił. Elena na moje słowa się roześmiała.
-No to trochę niesłusznie dostał tym razem – zmarszczyłam brwi, teraz to ja czekałam na odpowiedź.
-Damon był u Klausa właśnie po to by wypytać się gdzie jesteś i po co cię więzi. Chciał cię uratować. To Elijah powiedział nam, że Nik cię porwał – gdy Elena skończyła mówić zakryłam usta. Było mi tak głupio, że uderzyłam chłopaka. Jednak niczemu nie był winny.
-Chyba powinnam go przeprosić – spojrzałam na przyjaciółkę, a ta jedynie skinęła głową na znak, że się ze mną zgadza. Wyszłam z pokoju i zeszłam do salonu. Niestety nie było go na dole. Zapukałam cicho do jego drzwi. Czekałam… Czekałam na ciche „proszę”. Sekundy mijały mi jakbym była tam na dole, dalej uwięziona. Ale doczekałam się. Nieśmiało weszłam do pokoju i ujrzałam Damona bez koszulki. W samych czarnych spodniach. Obrócił się do mnie, a ja oparłam się o ścianę chcąc się ukryć.
-Chciałam cię przeprosić – byłam zła na siebie, że bez wyjaśnień tak go potraktowałam.
-Ostra z ciebie dziewczyna – Damon oparł dłonie na ścianie po obu stronach mojej głowy. Był tak blisko, czułam jak moje serce wariuje, a oczu nie mogłam oderwać od jego niebieskich tęczówek. Co on chce zrobić? Próbowałam to wszystko odczytać z jego oczu. Znów coś skrywały. Zbliżał się. Cały czas jego twarz była o minimetr bliżej od mojej. Zmrużyłam oczy, drżałam, a usta Damon’a były na wyciągnięcie moich. Lekko się zbliżyłam, ale on ominął moje usta.
-Pragniesz mnie mimo wszystko – powiedział ze śmiechem wprost do mojego ucha.
-Drań – warknęłam i popchnęłam go, znów wymierzyłam mu policzek. Obróciłam się i chciałam wychodzić, ale on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Cała zesztywniałam gdy mnie pocałował. Moje serce mimo tego, że przed chwilą miałam ochotę go zabić, szalało na jego punkcie. Po pewnym czasie udało mi się od niego oderwać.
-Teraz będziesz ze mnie kpił? – nie wierzyłam w prawdziwy pocałunek. Po coś chciał to zrobić.
-Jordan nie wierzysz mi? – spytał, ale uznałam, że to pytanie retoryczne. Otworzyłam drzwi i po prostu wyszłam. Gdy weszłam do pokoju Eleny mogłam się rozluźnić. Opadłam na łóżko, moja przyjaciółka właśnie wychodziła spod prysznica.
-Jak przeprosiny? –Zapytała wycierając włosy ręcznikiem.
-To zimny, chamski drań – mruknęłam cały czas pamiętając co stało się chwilę wcześniej.
-Ale? – czekała na dalsze opowiadania, wiedziała, że na tym się nie skończy.
-Pocałował mnie, nie wiem czy tego naprawdę chciał, czy to tylko jego nowa gra – patrzyłam w sufit próbując dowiedzieć się, co myśli Damon.
-Wiesz… Ze mną chyba już mu przeszło, bo pojawiłaś się ty. On cię naprawdę lubi, a mało kiedy mu się zdarza ukazywać emocje – byłam zmieszana słowami Eleny. Czy to prawda, że podobam się Damon’owi? Poprosiłam Elenę o butelkę Burbona i wyszłam z nią na dach. Zaczęłam pić przypominając sobie delikatne usta chłopaka. Jego oczy, włosy dotyk.
-Chrzanić to – powiedziałam sama do siebie upijając łyk Burbona. Po chwili przypomniałam sobie słowa Klausa. Co to znaczy, że jestem hybrydą czterech stworzeń? O co chodziło?
-Znowu pijesz – Damon zabrał mi butelkę Burbona.
-Nie twoja sprawa – odburknęłam i odzyskałam alkohol. Upiłam spory łyk.
-Może ty mi zdradzisz tajemnicę kim jestem i dlaczego chcą mnie zabić? – spytałam nawet nie patrząc się na chłopaka.
-Jesteś jedyną w swoim rodzaju hybrydą. Człowiekiem, wiedźmą, wilkołakiem, a teraz i wampirem. Silniejsza od kogokolwiek, zagrożenie dla pierwotnych. Jeszcze nie wiem jak mogłaś się stać przeciwnymi gatunkami, ale dojdę do tego – Damon uśmiechnął się do mnie jakby dzisiejszego dnia nie było. Może Elena miała rację i ta cała relacja to nie jest jakaś głupia gierka?
-Jak mogę być tym wszystkim, a nie wiedzieć o tym?
-Tego też nie wiem, ale obiecuję ci, że Klaus więcej cię nie dorwie – złapał mnie za dłoń. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czy powinnam poddać się temu uczuciu? To jest niebezpieczniejsze od bawienia się zapałkami w dzieciństwie. On był niebezpieczniejszy, demon nie tylko z wyglądu.
-Czasem warto ryzykować – uśmiechnął się jakby czytał mi w myślach. Nie wiedziałam co powiedzieć więc tylko porządnie się napiłam.
-Jordan – usłyszałam swoje imię, więc odwróciłam się do czarnowłosego. Przybliżył się do mnie i znów pocałował. Czemu ja się mu tak daję? A może to i dobrze? Czas się ponieść emocjom. Wplotłam palce w jego włosy i oddawałam skrupulatnie każdy najmniejszy ruch jego warg.  Było cudownie, tego mi było trzeba. Gdy mnie objął poczułam się bezpieczniej niż kiedykolwiek. Nie, on mnie nie skrzywdzi. Wiedziałam, że zrobi wszystko co możliwe, by mnie obronić. Damon zacisnął palce na mojej talii. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Nic nie mówiliśmy po prostu trwaliśmy przy sobie wiedząc, że ten czas jest nasz. Patrzyliśmy w gwiazdy, tak po prostu jak normalna para, mimo, że nią nie byliśmy. Zeszliśmy później do sypialni Damon’a. Nic między nami nie zaszło. Po prostu czułam się przy nim bezpiecznie, a Elena i tak poszła spać do Stefana. Czułam się dziwnie zasypiając w jego muskularnych ramionach, ale byłam szczęśliwa.
Obudziłam się rano. Wyspana, spełniona. Obudzona uśmiechem Damon’a.

-Dzień dobry – przeciągnęłam się uśmiechając się szeroko. Zostałam obdarowana całusem. Dziś postanowiłam dowiedzieć się czegoś o sobie. Miało się zacząć moje nowe życie. W pełni świadome, z Damon’em u boku. Tylko czy to właściwy wybór?

4 komentarze:

  1. Chyba najbardziej jak do tej pory podoba mi się ta część. Czytając w mojej głowie pojawiał się obraz, z każdym słowem coraz wyraźniejszy. Czekam na kolejną część. ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Damona!!! Mimo wszystko uważam, że trochę za łatwo mu przychodzi ta miłość. W serialu był raczej nieśmiały w tych sprawach i mniej wylewny;) Świetny rozdział. Tylko nie rozumiem jak można być człowiekiem i wampirem jednocześnie... A o wampirach trochę wiem;) Chyba, że za dnia człowiekiem, nocą wampirem, ale to nie to;) Samo się czyta;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Blgo został dodany do spisu w aktualizacji 021. Zapraszam do czytania, komentowania i korzystania z opcji informowania o nowych rozdziałach.
    http://wamp-mania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka! O kurczę, The Vampire Diaries i już czytam, tylko zobaczyłam imię DAMON <3 :) Zapraszam do mnie, może nie jest to stylistyka TVD (chociaż... główny bohater... :D) ale myślę, że warto śledzić ;) Dopiero zaczynam, z góry dzięki xD

    dropofmind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń